czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział III Bal



Siedziałem w szkolnej ławce. Cholerna Ziemia. Gdyby nie Daiana nigdy bym tu nie zamieszkał. Większość ludzi nawet nie pachniała ładnie... Śmierdzieli na kilometr. Bujałem się na krześle. W klasie siedziałem samotnie. Bawiłem się ołówkiem. Nagle drzwi uderzyły z hukiem o ścianę. Podniosłem wzrok. Do klasy weszli Upadli. Amanda ruszyła w moją stronę. Amanda... lub dla nas Amy. Czyli jedna z upadłych Potęg. Potęgi to anioły, które ochraniają ludzi i świat przed złymi mocami. Świetnie wyczuwała wszystkie nadludzkie moce. Wyglądali na zadowolonych. Amy była ubrana w obcisłą białą koszulkę na ramiączkach i krótką jinsową spódniczkę. Następnie nachyliła się nade mną.
-Mamy propozycje dla ciebie jak znaleźć twojego... - przewróciła oczami – Aniołka...
Mówiła o niej z taką nienawiścią, że czasami chciałem ją... udusić... Pomyślałem o czymś gorszym, ale co by powiedziała Daiana, gdyby wiedziała jakie tortury wymyślam dla tropicielki... Amy zawsze się we mnie podkochiwała. Wszyscy mieli nadzieje, że poczujemy do siebie miętę... Tropicielka poczuła... Aż za bardzo... A ja? Brzydziłem się na nią patrzeć... Tak... Syn Szatana, Następca Tronu w Piekle oraz Najlepsza Tropicielka i dość wysoko umieszczona w hierarchii Upadła... Para idealna!Nie do końca... Brakowało mi mojej Anielicy..
-Jaki? - powiedziałem lakonicznie patrząc jej hardo w oczy.
-Będzie Bal. Wiesz taki szkolny... Jest opcja, że na chybił trafił weźmiesz tą, którą uważasz za Daianę i sprawisz, że uniesiecie się nad ziemie w tańcu... Wiesz zrobisz taką akcje jak w Piekle.. I wtedy jej ciało powinno rozłożyć skrzydła. Jeśli nasz plan zadziała, każdy anioł się ujawni bo są jakoś złączeni. Każdy z nas będzie obserwował jednego, i nawet jeśli tylko przez parę sekund zobaczymy ich prawdziwą postać to.. - uśmiechnęła się diabelsko – będziemy wiedzieli kto kim jest. Jak tylko to się zdarzy musimy się teleportować. Z nimi. Tobie na pewno się to uda bo będziesz jedną z nich trzymał. My możemy mieć z tym mały problem. Ale... Będziemy mieli jednego zn nich, a to oznacza...
-Że będzie można zażądać okupu... - dokończył Boruta.
Na mojej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech.
-Trzeba przyszykować garniturek...

* * *

-W co ja się ubiorę? - jęknęłam stojąc przed szafą.
Jenn przewróciła oczami, siedziała na moim łóżku grając z Meg w karty. Na podłodze leżała już połowa moich ciuchów. Jenn miała na sobie piękną suknie z szarym gorsetem i czarnym dołem oraz tego samego koloru maskę. Meg miała beżową zwiewną sukieneczkę przewiązaną brązowym paskiem w talii i czekoladową maskę. A ja? Wciąż nie mogłam się zdecydować... Dziewczyny miały dobry gust... Tylko, że uważały, że we wszystkim mi dobrze. Nie wiem ile byśmy tam jeszcze siedziały. Usłyszałam trzask. Odwróciłam się. Do mojego pokoju wparowała mama. Miała w ręku czarny ciuch. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem, a w jej oczach paliły się nie zdrowe ogniki. Co ona znowu wymyśliła?
-Dobrze, że wciąż nie wybrałaś bo mam coś dla ciebie...
Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Podała mi ubranie. Było w dotyku aksamitne. Rozprostowałam ją na łóżku. Była.. śliczna... u góry miała duży czarny gorset, a w dół posiadała zwiewną ciemną tkaninę na kole całą ze zgnieceniami. Odebrało mi mowę...Musiała za to dużo zapłacić... A nasza rodzina nie należała do bogaczy...
-Ja.. ja... ja... - zacięłam się.
Przytuliła mnie.
-Wiem, że ci się podoba... Gdy tylko ją zobaczyłam na dnie szafy pomyślałam o tobie...
Otarłam łzy.
-Dzięki mamo...
Spojrzała mi w oczy. Patrzyła na mnie oczami martwiącej się matki. Czułam się jakbym czuła jej uczucia. Myślała o tym, że szybko rosnę. Mogłam przysiądź, że zeszkliły jej się oczy.
-No... - założyła ręce na biodrach – zostawiam moją dziewczynkę w waszych rękach...
I wyszła zanim pierwsza łza pojawiła się na jej policzku. Patrzyłam jak wychodzi. Spojrzałam w podłogę. W oczach zebrały mi się łzy. Dziewczyny wstały i mnie przytuliły. Mama ostatnio dziwnie się zachowywała...
-Chodź... Musimy cię „wypięknić”! - zaśmiała się Meg.
Kiwnęłam głową. Dziewczyny kazały mi ubrać suknie. Zrobiłam to pośpiesznie i usiadłam obok koleżanek. Jenn wyciągnęła ze swojej torebki cienie. Uśmiechnęła się.
-Zamknij oczy – powiedziała.
Posłusznie przymknęłam powieki. Poczułam jak pewne dłonie Jenn jeżdżą pędzelkiem po moich powiekach. Zajęło jej to trochę, ale gdy skończyła wyglądałam... Wow... naprawdę ładnie. Oddychałam powoli. Miałam położone delikatne odcienie niebieskiego. Meg ściągnęła mi gumkę z włosów, a moje gęste loki opadły mi kaskadą na ramiona. Jenn pokazała mi lustro. Jej usta wykrzywiły się w grymas
-Nie.. nie może mieć je tak po prostu rozpuszczone... Zabrała gumkę z rąk Megan. Młoda wydęła dolną wargę.
-Ale tak wygląda ładniej...
Jennifer nie zwróciła uwagi na słowa dziewczyny.
-Usiądź tyłem – rozkazała mi głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Zaczęła ciągnąć mnie za włosy i unosić do góry. Na końcu swoje dzieło spięła gumką. Ponownie dała mi małe zwierciadło. Zrobiła mi luźnego koka z paroma uciekającymi kosmykami. Uśmiechnęłam się. Rzadko robiłam tą fryzurę. Jednak bardzo ją lubiłam. Nagle usłyszałam krzyk mamy z dołu.
-DZIEWCZYNY! THOMAS PRZYJECHAŁ!
Spojrzałyśmy po sobie i prawie sfrunęłyśmy na dół. Na progu, gdy ubierałyśmy kurtki i obcasy, mama stała opierając się o framugę. Patrzyła na nas tymi swoimi wielkimi szarymi oczami. To włosy odziedziczyłam po niej.
-Bawcie się dobrze.. -powiedziała mi na pożegnanie i ucałowała w policzek – i zapomniała bym o tym...
Do dłoni wsunęła mi maskę. Była stara ale piękna... Cała czarna z jednym piórem z boku. Spojrzałam spod rzęs na mamę.
-Dziękuje..
Posłała mi ciepły uśmiech. Położyła mi rękę na ramieniu.
-Ciesze się, że Ci się podoba... Należała do twojej babci...
Wytrzeszczyłam oczy. Rzadko kiedy mogłam wynieść z domu pamiątki.
-No leć już.. -pogoniła mnie.
Kiwnęłam głową i wyszłam z domu.

* * *

Wszyscy tłoczyli się na wielkiej sali gimnastycznej. Popularni, kujony oraz komputerowcy tańczyli, a my siedzieliśmy na parapecie i piliśmy poncz, które zrobiły kucharki. Akurat śmiałam się z żartu Tommy'ego o Jasiu, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki.
-Jenn? - powiedział moje imię nieznajomy w masce.
Odwróciłam się. Za mną stał Chris. W czarnym garniturze i ciemnej masce. Wyglądał... nie jak on.
-Mogę Cię prosić do tańca? - spytał.
Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Moja paczka musiała mieć podobne miny do mnie. Spojrzałam na nich. Meg niezauważalnie kiwnęła głową. Zwróciłam się do chłopaka.
-Eh... tak... - wydusiłam.
Ukłonił mi się niczym dżentelmen i podał mi rękę. Zdziwiona chwyciłam ją i zostałam zaciągnięta na środek parkietu. Czułam wzrok wszystkich na sobie. On chyba tego nie rozumiał. Obrócił mną i chwycił drugą ręką w pasie. Delikatnie położyłam moją na jego ramieniu. Bujaliśmy się w rytm tańca. Skąd pomysł popularnego by tańczyć z Odmieńcem? Christopher okazał się doskonałym tancerzem. Jednak czułam w tym wszystkim podstęp. Ciągle chodziło mi po głowie tylko parę pytań. Po co to robisz? Z kim się założyłeś? Jego bliskość wywoływała u mnie ból głowy. Nie mogłam myśleć. Zapatrzyłam się w jego złote oczy, które wpatrywały się we mnie. Stąpaliśmy lekko, wirując wśród par. Spłonęłam rumieńcem. Coś było nie tak... Nagle zobaczyłam... że unosimy się w powietrzu. OJCZE NAJŚWIĘTSZY! Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Spanikowałam. Bałam się wysokości. Zaczęłam się trząść. To był jakiś głupi żart. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Spojrzałam na Chrisa. Z pleców wyrastały mu wielkie krucze skrzydła. Co do..? Zamrugałam. Mój partner uśmiechnął się. Byłam przerażona. Chciałam się uwolnić i wrócić na ziemie... Nagle coś zabłysło... nie. Zabłysłam. Spojrzałam na miejsce, gdzie siedzieliśmy. Moi przyjaciele również. Unosili się jak ja. Spojrzałam za siebie. Z pleców wystawały trzy pary skrzydeł. Serafiny tylko miały ich tyle. Moje włosy zaczęły jaśnieć. Z mojej ciemnej karnacji nic nie zostało. Skóra zrobiła się blada. Światło, które od nas biło jakby pojaśniało, a ja miałam tylko jedne anielskie skrzydła. Wzrok umieściłam w reszcie Odmieńców. Elizabeth miała długie brązowe włosy do pasa, a Meg? Prawie nic się nie zmieniła. Rose, też stała się blondynką. Jednak najbardziej mnie zdziwiło... że mieliśmy skrzydła. Co jest? To jakiś sen? A może kiepski żart? Zobaczyłam, że za moimi przyjaciółmi stały ciemno skrzydlate osoby. Chris przeklął. Tłum uciekał z sali. Wszyscy patrzyli na nas z przerażeniem. No świetnie... już wiem co będzie tematem jutrzejszym tematem w gazetce... Do moich przyjaciół podchodzili nieznajomi. Ogarnął mnie strach.
-Za wami! - wykrzyknęłam.
Elizabeth odwróciła się. Nic więcej nie widziałam. Ogarnęła mnie ciemność. Zostałam wciągnięta w jakąś otchłań wraz z Upadłym. To nie był jakiś głupi żart.

* * *

Byłam przerażona. Z moich pleców wystawały wielkie skrzydła. A na dodatek... Moje dotąd śnieżnobiałe włosy miały kolor czekoladowy. Co się stało? Nic nie było normalne. Uczniowie i nauczyciele biegli do wyjścia. Moja przyjaciółka unosiła się z popularnym w powietrzu. Wyrywała mu się, ale on jej nie puszczał. Wpatrywała się w nas z przerażeniem.
-ZA WAMI! -ryknęła Jenn.
Obróciłam się. Za nami stało trochę popularnych. Mieli jak my ogromne anielskie narządy lotu... Tylko ich pióra miały kolor nocy. Czyżby to co podsłuchała Meg.. to prawda?
-Łapać Daianę! - krzyknął Bruce.
To imię... Nie wiedziałam o kogo chodzi. Chciałam stąd uciec. Ukryć moich znajomych i nie pozwolić ich skrzywdzić. Złapałam Odmieńców i pomyślałam o „Patelni”. Zamknęłam oczy. Ścisnęli mnie. Nagle owiał nas chłód. Zaczęło mi się robić zimno. Nie dobrze mi było.. Podniosłam powoli powieki. Oślepiło mnie światło lamp. Staliśmy przed naszą restauracją. Co się właśnie stało? Spojrzałam po przyjaciołach. Wyglądali na tak samo przerażonych jak ja.
-Co to było? - pisnęła przerażona Meg.
-Nie wiem... - odparłam.
Nie potrafiłam myśleć o czymkolwiek. To Thomas pierwszy się ogarnął.
-Chodźmy do mnie... Musimy to wszystko ogarnąć... - spojrzał na mnie – El... nie wiem co zrobiłaś... ale czy umiałabyś nas przenieść pod mój dom?
-Tommy... Sama nie wiem... Postaram się...

Złapaliśmy się wszyscy. Myślałam o podwórku mojego kolegi. O białym puchu w jego ogródku przed domem. Podniosłam powieki. Nic. Co wtedy sprawiło, że nas przeniosło? Myśl o ochronie przyjaciół. Jeśli tu zostaniemy mogą po nas przyjść. Mogą wziąć nas w niewole i torturować nas wszystkich. Przymknęłam oczy. Mogliby nas zamknąć w ciemnym pokoju... Uderzali by w nas batem. Chciałabym wtedy ochronić Meg. A gdy uderzą batem w moje plecy.... Krzyknęłam. Bat. Plecy. Skrzydła. Upadli. Otworzyłam oczy. Udało mi się. Jednak mój umysł był daleko stąd. Zaczęłam się trząść. Moi przyjaciele patrzyli na mnie zadowoleni. Osunęłam się na ziemie. Wszyscy się rzucili w moją stronę. Widziałam rozmazany obraz. Jakby z daleka dochodziły mnie zaniepokojone wrzaski Odmieńców. Zalała mnie czerń.

1 komentarz:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award !!! Szczegóły u mnie :D http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com
    Ps. Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń