sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział III Kąpiel


Wciągnęłam łapczywie powietrze. Głowa mnie bolała. Gdzie ja byłam? Do głowy wlały mi się obrazy wspomnień. Teraz byłam w innym pokoju. Wyglądał jak jaskinia, ale był piękny. Perłowe ściany z nie równej skały dawały mi poczucie wolności. Brzozowe drewno pod stopami było idealnie gładkie, tak jak i meble. Na przeciwko mnie były dwie pary wielkich drzwi. Po bokach łózka stały dwa stoliki nocne, a na nich ktoś postawił wazony z czerwonymi różami. Przetarłam oczy. Usłyszałam ciche kroki. Słyszałam je kiedyś. Do pokoju weszła moja przyjaciółka Eleonora. Uśmiechnęłam się na jej widok. Odwzajemniła uśmiech i podała mi ręcznik. Swoim kościstym palcem wskazała drzwi obok. Z zamka zwisał kluczyk.
-Pora na kąpiel panienko!
Posłusznie wstałam i wyszłam za drzwi. Zamknęłam za sobą drzwi na kluczyk.  Odwróciłam się. To nie byle jaka łazienka. To była jaskinia ze źródłem wody. Jaskinia została zbudowana z czarnych kamieni. Brakowało oświetlenia, ale z jeziorka wydobywał się zielony blask. Mimo, że to właśnie ten zbiornik wody wydobywał światło woda była czarna i nieprzeźroczysta. Rzuciłam ręcznik i kluczyk na ziemie po czym w to samo  miejsce złożyłam ubrania. Zanurzyłam się w wodzie. Byłą zimna. Mimo to przyjemna. Zanurkowałam. Gdy wypływałam czuła się jak nowo narodzona. Uśmiechnęłam się szeroko i odgarnęłam włosy do tyłu. Usłyszałam czyjś śmiech. Odwróciłam się. Ma brzegu zbiornika siedział Lucjan. Wskoczył do wody. Dzięki Bogu! Woda dosięgała nam do ramion. Kiedy się wynurzył zobaczyłam świeżą bliznę na jego przed ramieniu. Podążył za moim wzrokiem.
-Co aniołku? Nie widziałaś co mi zrobiłaś?
Spuściłam wzrok.
-Nie wstydź się. Wiem, że jesteś jedyną osobą, która umie coś takiego. Każdy z was ma inną moc prawda?
Nic nie odpowiedziałam.
-Ivy może sprawić, że widzi kogoś kogo chce zobaczyć, nawet jeśli jest on daleko. Samuel mógł stwierdzić kiedy ktoś chce go zdradzić i świetnie zna każdy styl walki. Z tego co  pamiętam nigdzie nie było napisane jaką ty masz moc. Zdradzisz mi ją?
-Umiem przyzywać światło Boże – czemu mu to mówię? - Jako jedyna czuje ludzkie emocje i jestem też jednym z dziesięciu aniołów śmierci, a oni też mają swoje oddzielne moce.
Odwróciłam się od niego.  Podeszłam do krawędzi jeziorka i chwyciłam szampon. Rozprowadziłam go po głowie. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam jego oddech na karku.
-Pozwól, że ja to zrobię..
Ściągnął mi moje dłonie z głowy i zaczął masować mi głowę. Ta chwila mogła y trwać wiecznie. Niestety, nie było mi to dane. Upadły przestał. Zanurzyłam głowę i spłukałam płyn. Wzięłam wdech i spojrzałam na niego. Wpatrywałam się w jego oczy. Ten bursztyn. Zamarzyłam się. Z resztą on też. Patrzył w moje jasnobłękitne oczy.
-Proszę -szepnął – tym razem mi nic nie zrób...
Nic nie zdążyłam zrobić, a on złożył pocałunek na moich ustach. Smakował tak słodko, ze odpłynęłam. Namiętny pocałunek sprawiał, ze zapomniałam oddychać, więc wciągnęłam powietrze. Lucjan zrozumiał to opatrznie i oderwał się ode mnie. Jednak ja już zasmakowałam zakazanego owocu. Rzuciłam mu ręce na szyję i ponownie złączyłam nasze wargi w uścisku.

***

Siedziałam w sali tronowej. Płakałam już od paru dni. Jak mogłam pozwolić, aby Daiana trafiła do piekła?! Tak, brawo Ivy! Na wszystkich świętych! Mówię o sobie w trzeciej osobie? Naprawdę ze mną źle... Ktoś położył mi rękę na ramieniu. To była mała Klara. Jako jedyna rozumiała mój ból. Daiana była jej najlepszą opiekunką i towarzyszką. Oddały by za siebie życie. Usiadła obok mnie. Rude włosy spięła w kitka. Siedziałyśmy tak obie w ciszy.
-Ivy.. - zaczęła – mam pytanie..
-Tak? - usłyszałam swój głos. Od wielu dni nie mówiłam. Stał się ochrypły i matowy.
-Tak sobie myślałam... Wiem, że to trochę głupi pomysł, ale..
-Ale?
-Może spróbujesz zobaczyć Daianę? Wiesz tak jak patrzysz na ludzi?
Że ja o tym nie pomyślałam!
-Klaro! To jest świetny pomysł!
Zamknęłam oczy bym mogła łatwiej się skoncentrować. Myślałam o siostrze, o jej kasztanowych włosach, o roześmianych oczach, o malinowych ustach... I nagle zobaczyłam scenę, która nie była dla mnie przeznaczona. Trzecia serafina znajdowała się w ciemnej jaskini z świecącym jeziorkiem. Była naga. Myślałam, ze zażywa kąpieli, ale obściskiwała się z Upadłym. Z Lucjanem. Ich nagość... To tylko wskazywało na jedno. Najgorsze było to, że one jej nie zmuszał. Sama założyła mu ręce na szyję i przycisnęła go do siebie mocniej. Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Otworzyłam oczy. Wszyscy aniołowie patrzyli na mnie. Poczułam jak łzy spływają mi na policzki. Wstałam i pobiegłam. Wbiegłam  do sali w której Bóg rozmawiał ze zmarłymi duszami z nieba. Otworzyłam z rozpędu w drzwi.  Pokoik miał dwa krzesła. Wzrok Stworzyciela i świętego spoczęły na mnie. Bóg wstał i rozpostarł ramiona, gdy tylko zobaczył moje łzy. Podleciałam do niego i wtuliłam się w niego tak, jak dzieci wtulają się w rodziców.
-Ci -uspokajał mnie, głaszcząc po głowie – Co się stało?
-Daiana.. ona... - pokazałam mu wspomnienia.
-Spokojnie wszystko się ułoży... Patrz co się tam dzieje cały czas i zobaczysz.
Pociągnęłam nosem i otarłam łzy.
-Dobrze, Ojcze jak sobie życzysz

***

Lucjan nadal całował mnie. Teraz jego pocałunki były bardziej namiętne. On sam bym bardziej pewny siebie. Chciał mnie przyciągnąć jeszcze bliżej. Za blisko. Nasze nagie ciała dzieliły centymetry. Położyłam mu dłoń na torsie.
- Lucjanie... Nie mogę przekraczać pewnych granic...
- Już przekroczyłaś...
- Wiem. .. nie mogę przeginać..
- Dobrze...
Odsunął mnie delikatnie. Wyszedł z wody.
- Lucjanie!
Odwrócił się.
-Proszę nie bądź zły...
Uśmiechnął się.
- Aniele... Nie jestem zły. Wiem że i tak pozwoliłem sobie na dużo.
I wyszedł. O boże... W brzuchu czułam miłe łaskotanie.
Czy ja się zakochałam? To uczucie nie było przeznaczone dla aniołów. Owinęłam się w ręcznik. I wyszłam. Na łóżku leżała sukienka w folii. Otworzyłam ją i moim oczom ukazała się śnieżna letnia suknia do kolan. Do tego była czarna skórzana kurtka. No cóż nie miałam innego wyjścia tylko to założyć. Byłam pewna, że Lucjan stopniowo przekona mnie do krótkich „sukienek”. Ubrałam strój. Następnie chwyciłam za szczotkę, która leżała na szafce nocnej. Rozczesałam ją moje mokre włosy, a potem dosuszyłam je ręcznikiem i spięłam w koka. Na szafce znalazłam również małe lusterko. Spojrzałam na siebie.
Kobieta w lustrze nie przypominała mnie. Wydać było po niej zmęczenie. Miała podkrążone oczy i była blada jak ściana. Nie uśmiechała się, ale w jej oczach nadal świeciły ogniki. Odgarnęłam niesforny kosmyk za ucho. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie zabiera mnie syn Szatana. I chyba nawet nie chciałam wiedzieć. Czułam, że potrzebuje być blisko niego. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego w stosunku do innej osoby. Podskoczyłam. Ktoś zapukał do drzwi.
-Gotowa Aniele?
Uśmiechnęłam się. To on. Wstałam z miękkiego łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otwierałam, głośno skrzypnęły. Moim oczom ukazał się Upadły. Opierał się o ścinę. Chciałam już pójść w jego stronę, ale on się zaśmiał. Spojrzałam na niego z pytaniem na twarzy.
-Nie zapomniałaś o butach?
No tak. Zaczerwieniłam się jak burak i cofnęłam o krok. Obok ściany, gdzie znajdowało wyjście stały białe baleriny. Założyłam je pośpiesznie i wróciłam do Lucyfera. Zamknął za mną drzwi i podał szarmancko rękę. Korytarz miał czarną podłogę i ściany. Wyglądał bardziej jak tunel. Mijaliśmy drzwi identyczne jak moje. Schody po których schodziliśmy, były czarnego marmuru. Na dole był wielki hol, który bardzo przypominał stylem sale tronową Samuela. Wyszliśmy z budynku. Po raz pierwszy naprawdę przyglądałam się ulicy w Piekle. Domy i bloki były albo szare, albo ciemnofioletowe. Ulice, idealnie gładkie, świeciły pustkami. Nie było tu czegoś takiego jak niebo, tylko sklepienie, jakbyśmy byli w ogromnej jaskini, którą można od tak podzielić na miasta. Przed budowle z której wyszliśmy, podjechała taksówka. Przypominała te z Nowego Yorku. Lucjan otworzył mi drzwi do pojazdu. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Gdzie on mnie zabiera? Usiadłam na czarnej śliskiej kanapie. Po chwili i Upadły usiadł obok mnie.
-Dokąd mnie zabierasz? - spytałam go.
Uśmiechnął się szeroko.
-To będzie moja mała niespodzianka.
Nachylił się do kierowcy i coś szepnął. Mężczyzna bez słowa ruszył.

***

Siedziałem na kanapie obok mojej Anielicy. Nieświadoma co ją czeka, wierciła się w jednym miejscu. Musiałem ją wyciągnąć z Piekła bo inaczej by zwariowała. Nie dziwie jej się. Kiedy ja byłem w Niebie czułem się jakby koś ze mnie wysysał siły. Chciałem, aby ona mogła od tego trochę odpocząć. Oczywiście nie mogłem zabrać jej do Królestwa Niebieskiego. Mijaliśmy przeróżne budynki. Poniekąd cieszyłem się, że Daiana jest nieświadoma co się w niektórych dzieje. Gdy samochód zaczął się unosić do góry, usłyszałem jak jej serce przyśpiesza. Spojrzała na mnie spod swoich grubych, długich rzęs.
-Spokojnie Aniele... Wszystko w porządku..
-Jesteś tego pewien? Wiesz w ogóle gdzie jedziemy? -  powiedziała swoim aksamitnym głosem.
Kiedy się bała, chciałem tylko ją przysunąć do siebie i przytulić. Jednak nie chciałem jej wystraszyć. Bałem się, że to co się stało w jaskini będzie moim jedynym zbliżeniem do Daiany. Nie. Nie mogę o tym tak myśleć. Kocham ją. Ale czy ona czuje to samo? Kiedy Ojciec powiedział jej o ślubie... No wszyscy wiemy jak się to skończyło. Może po prostu to było dla niej za dużo...
-Tak jestem pewien. Zaufaj mi...
Wypuściła powietrze z ust. Szczerze? Daiana to najpiękniejsza anielica jaką widziałem. Nie przesadzam. Miała mocne, długie czekoladowe kręcone włosy. Ubrania które jej wybrałem leżały na niej idealnie. Z resztą jak wszystko. Wyglądała normalnie, czyli podobnie jak kobiety w XIX wieku. Łatwiej nam będzie wtopić się w tłum. Wyglądałem przy niej jak brzydkie kaczątko. Wszyscy Upadli mi jej zazdrościli, nie zdziwiłbym się jeśli w Niebie też. W końcu dotarliśmy na miejsce. Wysiadłem pierwszy i przytrzymałem drzwiczki, aby Daiana mogła wysiąść. Gdy tylko trzasnąłem drzwiami, pojazd odjechał. Nie obchodziło mnie to bo zobaczyłem na twarzy Anielicy najpierw szok, a potem uśmiech. Znajdowaliśmy się w Los Angeles. Kiedyś o miasto nazywało się Lost Angeles i zostało założone przez Upadłych. Tak, nasi koledzy mieli niezłe poczucie humoru... Dziś odbywała się jakaś parada. Ludzie świętowali na ulicach. Zabrałem ją na obrzeża maista. Odbywał się tam koncert, grille i uliczni tancerze pokazywali co umieli. Staliśmy nie tak daleko od sceny. Puszczali moją ulubioną piosenkę Redioactive zespołu Imagine Dragons. Złapałem ją za dłoń, a drugą rękę umieściłem na jej biodrze. Przyciągnąłem ją bliżej siebie. Zaraz miał się zacząć refren. Przy słowach "Im waking up! I feel it in my bouns!..." pocałowałem ją. Nie puszczałem jej. Ona tylko przybliżyła się do mnie i przycisnęła mnie do siebie. Swoimi zgrabnymi dłońmi wczepiła się w moje włosy. Oplotłem ją ramionami w pasie i delikatnie podniosłem. Ona ułożyła stopę jak balerina i końcówkami palców dotykała ziemi. Zamknąłem oczy i myślałem tylko o niej. O jej waniliowym zapachu, słodkich wargach... Pragnąłem jej i tylko jej. Uświadomiłem sobie, że igram z ogniem. Jednak uwielbiam ryzyko i będę o nią walczyć, nawet z samym Bogiem. Zacząłem całować ją po szyi. Ona delikatnie odchyliła głowę. Nie mogłem myśleć o żadnych granicach. Znowu pocałowałem ją w usta. Kiedy ją całowałem poczułem, że jej usta wyginają się w uśmiech. Nie chciałem przestać. Nawet nie miałem takiego zamiaru. Daiana pragnęła mnie tak jak ja ją. Tylko to się dla mnie liczyło. Nic więcej. Piosenka się skończyła. Oderwałem ją powoli od siebie. Widać było, że lepiej się czuła. Pogłaskałem ją po policzku.
-Poczekaj, przyniosę Ci coś do picia...
Skinęła głową. Ruszyłem w stronę straganów.

***

Na wszystkich świętych... Serce waliło mi jak dzwon. Wezbrały we mnie siły. Patrzyłam na plecy Lucjana, który poszedł po coś do picia. Myślałam, że byłam tylko jego kaprysem, a tu okazało się, że ufa mi. Pozwolił mi zostać samej, wyciągnął mnie z Podziemia, abym mogła się zregenerować, poszedł ze mną sam, a wiedział, że gdy odzyskam siły mogłabym uciec... A jednak nadal mi ufał i myślę, że pała do mnie uczuciem, takim jak ja do niego. To niesamowite. Nagle poczułam, że czas zwalnia... Nie słyszałam krzyków, rozmów, muzyki, tylko własne bicie serca i oddech. Odwróciłam się. Mogłabym przysiąc, że... Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Przyłożył mi chustkę do ust i nosa. Szarpałam się. Nie mogłam rozłożyć skrzydeł przy wszystkich. Byłam bezbronna. Wzięłam wdech. I to był wielki błąd. W chusteczce coś było, to coś sprawiło, że ciemność zalała mi obraz.

3 komentarze:

  1. Mrauuuu jaka kąpiel xd. No no...czuje romans :)
    Wylacz weryfikscje obrazkową xd.
    Wspaniały rozdział :)
    Dżerrka

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosze cie,blagam zeby tylko to opowiadanie nie pociagnelo dalej tak jak kazdy inny romans...juz i tak zaczelo sie oklepanie (bez obrazy oczywiscie, mam na mysli watek romantyczny) ale...i tak cytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ma take być :P spokojnie specjalnie tak jest bo będzie nagły zwrot akcjie :D
      -Liws

      Usuń