Obiecuje, że w następnym rozdziale WSZYSTKO się zmieni~Liw
Jadąc Chevroletem miałam dość tego dnia. Czekała mnie kolacja z całą zgrają Upadłych. Już to widzę. Nie byłam pewna czego się spodziewać. Tancerek na stole? Bitwy na jedzenie? Wojny z bronią? Z Upadłymi wszystko było możliwe... Uważałam, że sukienka od Sary była zdecydowania za krótka. Nie mogłam już zmienić zdania. Pruliśmy z zawrotną prędkością. Podjechaliśmy pod wielką wille. Mogłabym ją porównać do pięknej budowli z Polski, którą wspomagaliśmy budować. Chyba to był pałac z Wilanowa. No cóż, ale ten budynek był.. bardziej złoto-czarny... Na środku, przed wejściem stała złota fontanna. Była zrobiona z trzech pięter, a na samym szczycie woda wyciekała z... Ojcze drogi... Na górze stała rzeźba. Przedstawiała Samuela ucinającego głowę Bogu. Za nim stała armia aniołów. Zrobiło mi się nie dobrze. Woda wypływała z przerwy pomiędzy głową Ojca, a resztą ciała. Stałam jak wryta. Nie mogłam odwrócić wzroku. Dreszcze przechodziły moje ciało. Lucjan objął mnie w pasie i odciągnął od przerażającej scenerii. Zamknęłam oczy i wzięłam wdech.
-Mam się spodziewać więcej takich rzeczy? - zapytałam słabym głosem.
-Oj tak.. Jest ich więcej niż myślisz...
Ruszyliśmy w stronę wielkich mosiężnych drzwi.
* * *
Prowadziłem roztrzęsioną Daianę przez siedzibę mego ojca. Wiedziałem, że ona jest wstrząśnięta taką obrazą Boga. W tym domu każdy korytarz wyglądał tak samo. Ciemne drewno na podłodze i czarne ściany, przez które na samym środku przechodził złoty pasek. Słychać już było muzykę z sali balowej. Wszyscy tańczyli. Diablice w skąpych sukienkach, a diabły w garniturach. O dziwo mimo, że wiedziałem, że Daiana chciała by dłuższą sukienkę i tak miała najdłuższą. Wszyscy patrzyli na nas sceptycznym wzrokiem. Spojrzała na mnie z przerażeniem. Wszędzie się znajdowały obrazy lub płaskorzeźby z tematem obrażenia jej Ojca. Ona wyprostowała się dumnie, a twarz skamieniała. Zrobiłem to samo i ruszyliśmy przed siebie. Sala była niesamowicie wielka. Pod lewą ścianą stała wielka scena. Na niej grał zespół Upadłych. Nagle znikąd na scenie pojawił się Szatan. Wziął mikrofon.
-Witajcie moi drodzy pobratymcy! Dziś świętujemy zaślubiny mojego syna!
Wszyscy zaczęli bić bravo.
-A teraz on i jego wybranka rozpoczną taniec!
Anielica spojrzała na mnie ze strachem. Nie mogłem nic zrobić. Złapałem ją za rękę. Ruszyliśmy w stronę Środka parkietu. Wszyscy przed nami ustępowali. Gdy dotarliśmy do tego miejsca, złapałem ją w pasie. Zaczęliśmy tańczyć walca do muzyki. Daiana lekko stąpała po ziemi. Ledwie muskając podłogę. Zaczęliśmy się unosić. Anielica zachichotała. Sam nie wiem kiedy rozłożyliśmy skrzydła i podlecieliśmy w górę. Zrozumiałem to, gdy Daiana już nie miała siły i powoli zaczęła się osuwać z moje ramiona. Wtedy opadliśmy na ziemie. Było widać, że jest wykończona. Zaprowadziłem ją pod ścianę.
-Odpocznij chwilę – powiedziałem jej.
-Skoro nalegasz... -odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Niestety moi drodzy – usłyszałem głos Ojca – też chciałbym zatańczyć z synową...
Brak mi było słów. Jednak Daiana podeszła do swego brata.
-Jeden taniec mi nie zaszkodzi.
Na twarzy Szatana pojawił się uśmieszek. Po chwili zniknęli w tłumie. Najwyraźniej nie umiem zatrzymać kobiety...
* * *
Znów zostałam zaciągnięta przez Upadłego na środek sali. Nie był tak delikatny jak Lucjan. Mocno mnie trzymał i majtał mną bez żadnych pohamowań. W jego rękach byłam bezwładną laleczką. Trzymał mnie bardzo blisko. Jego czarne jak noc oczy nie odrywały się ode mnie. To był chyba najgorszy taniec w moim życiu. Kiedy przycisnął mnie tak, że wargi miał przy moim uchu, serce mi waliło jak koliber w klatce. Przeciągał strunę.
-Wiesz Daiano, że do twarzy ci w krótkich sukienkach?
Odchrząknęłam.
-Ciekawe jakbyś wyglądała bez nich..
-Samuelu.. Ostrzegam Cię...
-Tak, tak będę grzeczny...
Zaśmiał się.
-Nie uważasz jednak Serafino, że Lucjan jest za młody?
-Sam zdecydowałeś, że...
-Niby tak. Ale Szatan zmienny jest.
Spojrzałam na niego.
-Do czego pijesz?
-Do niczego.. Chcę Ci tylko uświadomić, że twój Lucjanek nie jest nie zastąpiony...
-Czekaj... CO?
-Oh.. Serafino... Jeszcze nie załapałaś? Nie jesteś pożądana przez jednego członka rodziny królewskiej.
Rozszerzyłam oczy. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, zostałam wyrwana z objęć Brata. Znów poczułam ciepło i delikatność Lucjana.
-Więcej mi nie uciekaj Aniele.. Moja ciotka chciała ze mną zatańczyć...
Wymusiłam uśmiech na twarzy. Lucjan był w wielkim niebezpieczeństwie. Niczego nie świadomy wciągnął się w wir tańca. Mój umysł ciągle był przy tańcu z Samuelem. W końcu moje rozmyślanie przerwał brak muzyki. Na scenie nikt nie grał. Zebrani jednak tam patrzyli. Więc i ja tam spojrzałam. Stał na niej mój Brat. Uśmiechał się od uch do uch.
-Moi drodzy! - zaczął – O to ja i moi najbliżsi.. Za sponsorowaliśmy.. Młodej parze.. Miesiąc w domu na Ziemi!
Wszyscy bili brava. Gwizdali. Klaskali. Wyglądało na to, że Lucjan nic nie wiedział.
-To nie wszystko! Tę noc spędzą u mnie! Tutaj! W specjalnym pokoju!
Po sali przeszedł szmer zaskoczenia. Specjalnym pokoju? Co to jest? Najświętszy panie... Chyba nie to o czym myślę...
-Zapraszam... - uśmiechał się złowieszczo. Wzrok utkwił we mnie – młodych do ich komnaty...
-Znikajmy stąd, inaczej sami nas wyrzucą.. - szepnął mi do ucha Lucjan.
Pociągnął mnie w stronę korytarzy. Kiedy chcieliśmy w nie wejść, zmaterializował się przed nami Samuel.
-Już was prowadzę.
Spojrzeliśmy z Lucjanem na siebie. Klapa. Nie udało się nam. Kątem oka zobaczyłam jak wszyscy goście kierują się do wyjścia. Wzięłam wdech. Co strasznego może być w jednym pomieszczeniu? Stanęliśmy przed złotymi drzwiami. Samuel pchnął je z całych sił. Musiały być niezwykle ciężkie. Uśmiechnął się łobuzersko. Wskazał ręką pokój.
-Zapraszam gołąbeczki!
Nie pewne weszliśmy do pokoju. Lucjan zapalił światło. Stanęłam jak wryta. Pokój był... Na wszystkich świętych... Podłoga została zrobiona z sosnowego drewna. Ściany były czerwone. W centralnym punkcie stało okrągłe łózko wodne. Z różową pościelą i poduszkami w kształcie serc.
-SAMUELU?! -wrzasnęłam.
Odwróciłam się napięcie. Było za późno... Zobaczyłam tylko przebłysk uśmieszku Samuela. Byłam sfrustrowana. Wkurzona. Jak mógł mnie tu zamknąć? Z jego synem...
-Daiano? -spytał nie pewnie Lucjan.
-Nie ma prawa nas tu trzymać... -powiedziałam pewnie.
-Daiano...
Całą siłę jaką miałam władowałam w wyciągnięcie skrzydeł. Całą moc jaką posiadałam władowałam w te głupie drzwi. Nie drgnęły. Krzyknęłam. Ostatki sił... A drzwi nic. Upadłam na kolana. Zaczęłam płakać. Nienawidziłam zamkniętych pomieszczeń. DO tego tu mogło być wszystko. A jeśli Samuel chce aby tylko jedno z nas stąd wyszło? Nie wiedziałam co zrobić. Płakałam z bezsilności. Lucjan usiadł za mną i przytulił mnie. Dokładnie tego potrzebowałam. Zapłakaną twarz oparłam na jego ramieniu. Wziął mnie delikatnie na ręce. Odłożył na łoże. Zwinęłam się w kulkę. Usiadł obok mnie. Położył mi rękę na ramieniu.
-Wyluzuj...
Wzięłam wdech. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie uwierzył by. Samuel dobrze o tym widział. Lucjan przykrył mnie kołdrą. Poczułam jak on też wsuwa się pod kołdrę i przytula mnie do siebie. Nie protestowałam Wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak długo. Jak Samuel chciał zabić własnego syna? Dla chwilowej miłości? Dupek. Nawet nie wiem kiedy po prostu odpłynęłam.
* **
[17:47:03] Liwia Maćkow: obudziłam się w tej samej pozycji co zasnęłam. Wydostałam się spod uścisku ukochanego. Zaczęłam krążyć po pokoju. Lucjan się powoli budził.
-Słonko.. - mruknął zaspany.. - Spokojnie...
-Nie będę spokojna!
-Aniele... I tak nic nie zdziałasz.. Uspokój się..
-NIE MAM ZAMIARU!
Podniósł się.
-Daiano weź wdech..
Zwróciłam się do niego.
-ZROZUM! NIE BĘDĘ SPOKOJNA! TWÓJ OJCIEC MI POWIEDZIAŁ, ŻE MNIE KOCHA! GROZIŁ MI, ŻE CIĘ ZABIJE! - krzyczałam przez łzy – POWIEDZ MI JAK MAM BYC SPOKOJNA?!
Patrzył na mnie z przerażeniem. Co ja zrobiłam...
-Co? -spytał w końcu – Czemu mi nic nie powiedziałaś?
Bez słowa usiadłam w kącie i zaczęłam gorzko płakać. Wstał. Ruszył w moją stronę. Byłam pewna, że mnie okrzyczy. Mógł być przecież zabity. A on... Po prostu usiadł i mnie przytulił.
-Jak możesz to tak spokojnie przyjąć? Nie jesteś zły na mnie czy nawet ojca?
Uśmiechnął się.
-Nie... Bałaś się o mnie. Chciałaś mnie od tej wiadomości chronić. A mój ojciec? Nie winię go.. Przecież też się w tobie zakochałem nie?
Zaśmiałam się.
-Mam na ciebie dobry wpływ...
-Oczywiście Aniele...
Pocałował mnie namiętnie. Złapał mnie za podbródek. Serce mi zaczęło walić. Przycisnęłam się bliżej niego.
* * *
Mój Pan obrócił się na krześle. Długo wpatrywał się w monitor. Siedział tak od wielu godzin.
-Panie? - zapytałem nie pewnie.
-Miałem rację – powiedział wściekły – mój syn okazał słabość. Zakochał się.
-I co teraz?
Uśmiechnął się.
-Niech dadzą mi powód, aby to zakończyć...
-A co teraz z nimi?
-Wyślij ich na Ziemię.
Ukłoniłem się.
-Jak sobie życzysz Panie...
Odwróciłem się w stronę wyjścia.
-Eh.. Saulu?
-Tak..? Panie..?
-Zadbaj o naszych zakochanych tam na górze.
-Oczywiście królu..
Skinąłem głową raz jeszcze i wyszedłem.
* * *
Moja Daiana.. strasznie się martwiła. Czułem, że mnie kocha. Tylko to się dla mnie liczyło. Siedzieliśmy na łóżku. Otuliłem ją ramieniem. Do pokoju wszedł Saul. Skłonił się nam. Daiana podniosła głowę.
-SAUL! -krzyknęła z euforią.
Uśmiechnął się od niej.
-Cześć złociutka! - spojrzał na mnie – Witam książę... Mam rozkaz was stąd wziąć na Ziemie.
Odetchnąłem.
-Oczywiście...
Zeskoczyłem z łoża, a potem pomogłem Daianie. Podeszliśmy do drzwi. Saul ruszył pierwszy. Nie zostawaliśmy w tyle. Zaprowadził nas do taksówki. Oczywiście musiała być żółta. Chyba to już weszło w krew Upadłych. Wpakowano już tam nasze rzeczy, więc zostało nam tylko wygodnie usiąść na tylnym siedzeniu. Saul usiadł obok kierowcy. Samochód ruszył.
* * *
Krótko jechaliśmy. Nawet się nie zrobiłam senna. Dojechaliśmy do jakiegoś miejsca na wsi. Była tu tylko pusta placówka. Saul pierwszy wysiadł. Kierowca pomógł mu wypakowywać rzeczy.
-Lucjan.. - szepnęłam.
-Tak Aniele?
-Gdzie jest jakikolwiek dom?
Zaśmiał się. Nie rozumiałam. Wysiedliśmy z pojazdu. Wszystkie nasze rzeczy leżały już na asfaltowej drodze. Saul stał nad kawałkiem ziemi z czarną fiolką. Taksówka odjechała. Mój kolega otworzył fiolkę i zawartość wylał na ziemie. Tuż przed nami wyrósł dom. Mała drewniana chatka. Była prześliczna.
-Och.. - zabrakło mi słów.
Podeszłam bliżej. Chciałam uchylić drzwi, ale poczułam jak coś mnie podrzuciło. Krzyknęłam z przerażenia. Znalazłam się w ramionach Lucjana.
-Co ty robisz?
Zachichotał.
-Nie znasz tej tradycji? Pan młody musi przenieść swą ukochaną przez próg domu!
Zaśmiałam się.
-Nie jestem twoją żoną!
-Jeszcze...
Pocałował mnie z uśmiechem na ustach. Przeniósł mnie ostrożnie przez próg domu. Następnie delikatnie postawił mnie na ziemi.
-Ubierzcie się w coś normalnego. Król ma dla Ciebie niespodziankę Daiano – powiedział Saul – dla ciebie też książę.
Wzięłam jedną z moich walizek. Zauważyłam, że to te same, które pakowałam z Sarą. Mój ochroniarz zaprowadził mnie do łazienki. Ubrałam jasne spodnie i beżowy sweter z długimi rękawami. Do tego wyciągnęłam czarny płaszcz. Było tu dość zimno. Jakiś jeden stopień maks. Związałam włosy w kuca. Oczywiście mój niesforny kosmyk musiał się wydostać. Wyszłam z łazienki. Stał pod nią Lucjan. Miał na sobie zwykłe jinsy i biały T-shirt. NA to założył skórzaną kurtkę. Czy wszyscy Upadli się tak ubierają? Uśmiechnął się na mój widok.
-Mam coś dla ciebie. Gdy Saul wyjawił mi tą niespodziankę... Zrobiłem je dla ciebie.
Na dłoni miał okulary. Miały kształt kocich oczu. Nie byłam pewna czy miały kolor granatowy czy czarny. Założyłam je od razu. Oczywiście były to zerówki. Uśmiechnął się.
-Wyglądasz w nich ślicznie.
Spojrzałam na niego lekceważąco.
-Według ciebie zawsze wyglądam ślicznie...
Zaśmiał się.
-Punkt dla Ciebie, Aniele!
Wziął mnie za rękę i wyprowadził do wyjścia.
* * *
Mieliśmy jakieś 15 minut drogi do miasta. Lucjan wysiadł pierwszy. Tuż pod wielkim drapaczem chmur. Pocałował mnie na pożegnanie. Jechaliśmy na obrzeża miasta. Dojechaliśmy na jakieś slamsy. No może przesadziłam. Byliśmy w uliczce za uniwersytetem. Czyli były tu same knajpki i kawiarenki. Nagle samochód się zatrzymał. Saul się uśmiechnął.
-To tu.
Wysiadłam z pojazdu. Mój przyjaciel zaprowadził mnie pod.. Zamkniętą bibliotekę. Z kieszeni wyjął stary klucz. Otworzył nimi drzwi. Przeszłam przez próg. Pachniało książkami. Podłoga, półki, biurko, stoły i krzesła zrobiono ze starego drewna sosnowego. Od wejścia po lewej stało miejsce mojej pracy. Stała na nim srebrna lampka, stare radyjko i kubek. Z tyłu była szafeczka, a na niej czajnik, cukier i torebeczki z herbatką. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Tyle książek. Przebiegłam się między półkami. Wypełniłam bibliotekę moim śmiechem. Było tu fantastycznie. Saul zawtórował mi śmiechem.
-Nie wiedziałem, że tak łatwo cię uszczęśliwić złotko..
-A jednak!
Przeszedł wzdłuż stołów.
-Pora otwierać... Nie sądzisz? Będzie fajnie!
Włączyłam radyjko. Grało stare piosenki.. Moje ulubione... Przeglądnęłam półki, aby wiedzieć gdzie co jest. Dobrze, że Anioły łatwo wszystko pamiętają. Inaczej.. cóż miałabym nie mały problem. Okazało się, że obok szafki z czajnikiem znajdują się drzwi do małej łazienki. Nalałam wodę do czajnika i zrobiłam nam herbatę. Otworzyłam drzwi na oścież i czekałam. Wzięłam sobie starą poniszczoną książkę i zaczęłam czytać. Saul pokręcił się powiercił, ale w końcu usiadł przy jednym ze stolików. Nawet nie wiem co robił. Nie wziął książki, ani nic... Koło 15:00 zaczęli się schodzić studenci. Brali książki od chemii, biologii i wielu innych przedmiotów. Minęło parę godzin i zaczęli się rozchodzić. Długo jeszcze śmiałam się i gadałam z moim kolegą, gdy już nikogo nie było. W końcu Saul wstał.
-Idę po coś do jedzenia do knajpki obok. W razie czego krzycz – uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Oczywiście po Nefilimowie czają się za rogiem, aby znów mnie porwać...
Mrugnął do mnie.
-Nigdy nic nie wiadomo...
Wyszedł z biblioteki. Otworzyłam sobie wielką księgę,a by wypełnić wszystkie wpisy. Nagle drzwi się otworzyły.
-Saulu zapomniałeś portfela?
Brak odpowiedzi. Podniosłam wzrok. To nie był Saul.
Ciekawe kto to był..na pewno nie kos o złych zamiarach wobec Daiany XD Nie no rozdział świetny, mówiłam, że skomentuje i nie zapomniałam! Ha! Nie wiem co planujesz na kolejny ropzdział, ale pamiętaj Daiana zginie to przyjdę po ciebie Xd Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń