Ostrzegam was kochani ;__; Bierzcie chusteczki....
Tak ja też płakałam ;_;
_________________________________________________
Po
kolei. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Co ona zrobiła? Ona zginie...
Jeśli tak się stanie umrę wraz z nią. To dobrze. Bez niej i tak
nie wyobrażam sobie teraz życia... Nie umiałem uwierzyć...
Przeżyła by... Mogła by stać obok mnie na tronie. Co było złe?
Co mogło jej się nie spodobać? Moja Daiana... Spojrzałem w sufit
celi. Co ja bez niej zrobię? Wdech, wydech.. Mój ojciec ją
zabije... A ja? Nic już nie poradzę... Podskoczyłem. Coś stukało
w kraty. Spojrzałem tam. Przy prętach stał... mój ojciec. CO on
tu do cholery robi?!
-Synu...
- powiedział cicho – coś ty narobił...?
Odwróciłem
wzrok. Westchnął.
-Wiesz,
że będę musiał ją zabić..?
Spiorunowałem
go wzrokiem.
-A
myślisz, że dlaczego ją osłoniłem?
-Bo
ją kochasz... Mocniej niż powinieneś.. To cię osłabia.. Usunę
twoją słabość... Została nam do tego tylko i wyłącznie krew
Abaddona...
Wstałem
i chwyciłem się krat.
-NIE
MOŻESZ TEGO ZROBIĆ!
Spojrzał
na mnie groźnie.
-Mogę!
- krzyknął – Mogę bo ja tu jestem królem! S ty młody..
Będziesz patrzył na jej śmierć! Utrzymam Cię przy życiu, abyś
patrzył na każdy jej krzyk bólu! Odwrócił się do mnie tyłem.
-A
nie ze względu na moją matkę..? -szepnąłem cicho.
Przybliżył
się do krat, patrząc mi prosto w oczy.
-Twoja
matka była głupia ufając Nefilimom... Ty jesteś głupi ufając
tej Serafinie.. i nigdy więcej nie mów przy mnie o twojej matce...
Wyszedł
trzaskając wrotami. Osunąłem się na ziemie. Zawiodłem. Na pełnej
linii... Krew Abaddona zabija duszę. Nie można jej już wtedy
uratować. Świetnie.. po prostu mojemu ojcu chyba się nudzi i
wymyśla dla mnie kary, których potem używa..
Dwa
dni później...
Pod
moją cele przyszedł Uzjel. Rzadko go widywałem, a jeszcze
rzadziej, pomagał mojemu ojcu w przyprowadzaniu więźniów.
Spojrzał na mnie z wyższością.
-Chodź
Lucjanie... - powiedział moje imię z taką odrazą, że ciarki mi
przeszły po karku. Wstałem. Uzjel otworzył więzienie. Zanim
przekroczyłem próg zakuł mi ręce w kajdany.
-Co
to ma znaczyć? Po co mi to?! - warknąłem.
-Jesteś
więźniem i jesteś traktowany jak każdy inny...
Popchnął
mnie, a ja upadłem na twarz... Gnojek. Podniosłem się powoli, a on
uśmiechnął się diabelsko. Udałem ociężałego i obolałego.
Uzjel chciał mi sprzedać jeszcze jednego kopniaka, ale odskoczyłem
do tyłu i złapałem jego nogę w powietrzu. Wykręciłem jego nogę,
a on opadł z hukiem na ziemie. Leżał nie przytomny. Wiedziałem,
że nie będzie w tym stanie wiecznie. Pobiegłem w górę schodów.
Wybiegłem na ten sam dziedziniec na którym ojciec chciał mnie
powiesić. O ironio... Na tej platformie zostałem uratowany przez
Daianę, a teraz ona ma tam umrzeć. Już pod nią stał tłum.
Upadli i grzesznicy pchali się na siebie by lepiej widzieć
egzekucje Anielicy. W Piekle wiadomości szybko się rozchodzą. Już
chciałem wstąpić w tłum, gdy ktoś złapał mnie od tyłu.
Poczułem zapach palonych piór.
-Ostrzegałem
Cię synu... Będziesz widział jak umiera..
Szatan
wziął mnie na scenę. Wszyscy ustępowali nam. Na podeście był
ustawiony wielki pal. Mój ojciec rozkuł mnie i przeciągnął moje
ręce tak, że tuliłem się do pala. Potem ponownie mnie skuł. Z
mojej pozycji było widać tylko jeden kamień. Większy od
człowieka. Kątem oka mogłem też obserwować tłum. Upadli
zacierali ręce, a grzesznicy płakali. Daiana była ich ostatnią
szansą. Nagle usłyszałem cichy jęk Serafiny. Na platformę
wprowadzili moją ukochaną. Była.. cała we krwi. Na twarzy miała
siniaki i była cała opuchnięta. Do tego wyglądała jakby wrzucono
ją w smole... Co oni jej zrobili. Jej ubrania były w wielu
miejscach podarte, a ze spuchniętych oczu leciały łzy. Gdy
odnalazła mnie zmęczonym wzrokiem.. Mógłbym przysiądź, że jej
rozcięte wargi uniosły się w uśmiech... Prowadził ją Boruta...
Na pewno on ją doprowadził do tego stanu... Gdy nas uwolnię jego
zabiję pierwszego. Popchnął ją brutalnie na kamień. Upadła
bezsiły... jakby była szmacianą lalką. Z trudem było mi na to
patrzeć. Wciąż próbowałem zerwać kajdany. Przypięli ją twarzą
do skały. Nawet nie miała sił się opierać. Wściekłem się.
Ciągle próbowałem je rozerwać. Jednak nic to nie dało... Rokita
stał za Borutą. Patrzył na mnie przepraszająco. Nożem rozerwał
plecy w sukience Anielicy. Nagle poczułem że i moja koszula jest
rozcinana. Mój ojciec też będzie mnie biczował... Usłyszałem
szum powietrza. Wyprostowałem plecy. Poczułem jak w moje plecy
uderzają ostrza. Zagłębiły się głęboko w ciele. Następnie
Szatan pociągnął bat w górę. Poczułem jak puszczają mi
mięśnie. Ciągną do góry. Gdy wydostały się z moich pleców,
osunąłem się na ziemie. Nagle zobaczyłem kształt nad Daianą i
wyprostowałem się. Podniosłem głowę. Daiana dostała takie samo
uderzenie co ja. Jej usta rozchyliły się w wyrazie krzyku i bólu.
Nie usłyszałem krzyku.. Bo nie miał głosu po wszystkich
męczarniach przez dwa ostatnie dni. Prawi nadgarstki sobie
oderwałem. Musiałem ją wydostać. Poczułem jak ostrza ponownie
zagłębiały się w moich plecach. Poczułem jak moja gorące
jeszcze krew płynie z ran po plecach. Rozchyliłem skrzydła.
Chciałem nimi ją osłonić.. Nie dosięgały. Wyciągnąłem do
niej rękę. Zobaczyłem, że jej wychudzone palce próbują mnie
dosięgnąć. Uderzają w nas ponownie. Walnąłem głową w drewno.
Próbowałem utrzymać się na łokciach. Zobaczyłem kątem oka, że
mój ojciec odchodzi ode mnie. Pojawił się przede mną. Z
łobuzerskim uśmiechem pomachał mi flakonikiem przed twarzą.
Nie... Nie..
-Błagam
Cię... - jęknąłem.
-Nie
jestem Bogiem by być miłosiernym...
I
wstał. Podszedł do Boruty. Zerwałem się.
-NIE!
NIE! - krzyczałem i rwałem kajdany.
Mój
ojciec spuścił krople krwi Demona na zakrwawiony bat Boruty.
Ciągnąłem z całych sił. Nic. Nawet nie drgnęły. Boruta się
zamachnął. Próbowałem się wyrwać. Osłonić ją... Posłała mi
wymuszony uśmiech. Widać, że leciały jej łzy.
-Kocham
Cię... - szepnęła.
Bat
uderzył w Anielice.
-NIE!
- krzyczałem.
Wypełniła
mnie siła. Daiana osunęła się z kamienia. Zerwałem kajdany.
Naprawdę? Dopiero teraz? Rzuciłem się ku Daiany.
-Nie
opuszczaj mnie... - powiedziałem przez łzy – Nie zostawiaj
mnie...
Wyciągnęła
rękę w moją stronę. Dotknęła mojego policzka. Nagle po
prostu... znieruchomiała. Zalała mnie fala zimna. Nie.. nie.. ona
nie mogła po prostu umrzeć! NIE! Miała wciąż otwarte oczy.
Podszedł do mnie Rokita. Dwoma palcami zamknął jej oczy.
Przycisnąłem ją do siebie. Jej ciało było lodowate. Twarde jak
kamień. Tuliłem ją do siebie.. najmocniej jak umiałem. Za późno..
Spóźniłem się. Z moich oczu lał się strumień łez. Bujałem
się z jej ciałem na rękach. Nie mogłem uwierzyć. Straciłem ją.
Ból rozrywał mi klatkę piersiową... Nic.. Ona.. Umarła..
Złożyłem na jej lekko rozchylonych krwawiących wargach ostatni
pocałunek. Jej delikatna twarz zmokła od moich łez. Już po niej.
Nie zobaczę jej już nigdy. Odeszła... Na zawsze... Ktoś położył
mi rękę na ramieniu. Rokita próbował coś wskórać.
-Stary...
- zaczął – Już nic nie zdziałasz...
Rzuciłem
mu wściekłe spojrzenie. Uniosłem skrzydła. Otoczył mnie mrok.
Siedziałem tak.. chyba wiele godzin... W końcu siły mnie opuściły.
Usnąłem z zwłokami ukochanej w ramionach.
*
* *
Siedziałam
przy tronach. Jak zwykle... Czesałam włosy Klary. Poprawił jej się
humor od kiedy usłyszała, że mogę rozmawiać z Daianą. Wszyscy
tańczyli i się śmiali. W końcu był Dzień Wszystkich Świętych.
Wszystkie duszę balowały i witały nowe. Nagle poczułam straszny
ból w piersi. Zaczęłam się dławić. Nie mogłam wydobyć żadnego
dźwięku. Próbowałam łapczywie zdobyć trochę powietrza.
Bezskutecznie. Serce mi waliło. Zobaczyłam, że wszystkie Serafiny
mają to samo. Mała Klara leżała obok mnie. Płakała z bólu.
Zleciały się anioły. Wszyscy próbowali nam pomóc. Myślałam, że
zaraz się uduszę. Nagle puściło. Wstałam na równe nogi.
Wszystkie Serafy zaczęły szybko oddychać. Coś się stało.
Wszyscy wpatrywali się we mnie. Daiana. To była moja pierwsza myśl.
Próbowałam ją zobaczyć... Ukazała mi się jedynie ciemność. W
oczach stanęły mi łzy. Nigdy czegoś takiego nie miałam. Jednak
dla mnie było to jednoznaczne. Upadłam na kolana. Wszyscy zebrali
się wokół mnie.
-Daiana...
Ona... - urwałam.
-Co
się jej stało? - pisnęła przerażona Klara.
-Ona..
Nie żyje.. - dokończyłam.
Po
moich słowach pamiętam tylko chaos.
To jest po prostu piękne! Masz wielki talent <3
OdpowiedzUsuńJak moglas to zrobic? Dlaczego ja zabilas? Dlaczego?
OdpowiedzUsuńNie plakalam, ale bylam blisko.
Masz talent.
Lece dalej
Pozdrawiam
Dżerrka
Genialne...te opisy...ale dlaczego ja zabilas???! :(
OdpowiedzUsuń