-Ewo...
-jęknął.
-Adamie...
mówię Ci... Świat wygląda teraz zupełnie inaczej... -
powiedziała ze zdecydowaniem.
Mężczyzna
niepewnie wziął owoc od Ewy. Ugryzł plon. Jego oczy się
rozszerzyły. Zgrzeszyli. Niebo się rozstąpiło. Poczułam w
palcach metal. Spojrzałam na swoje dłonie. Trzymałam w niej
srebrny miecz. Puerignis... Syn
Ognia...
Wielki,
długi, lekki miecz. Jego ostrze płonęło pomarańczowo-niebieskim
płomieniem. Musiała minąć chwila bo, gdy mój wzrok spoczął
ponownie na ludziach, byli ubrani w odzienie z bluszczu. Zdołałam
usłyszeć ostatnie słowa Ojca: „...Oto
człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie
wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia,
zjeść go i żyć na wieki.”.
Miałam
ich wygnać. Wiedziałam to bo Bóg mi to powiedział. Nie wiem
kiedy... Snop światła znikł. Para nadal wpatrywała się w niebo.
Ich wzrok przeniósł się na mnie. Zaczęłam iść w ich stronę.
-Nie...
- pisnęła brunetka – nie wyganiaj go... Toja go zmusiłam!
Nieczuła
na prośby podleciałam do nich. Adam wyszedł na przód.
-Nigdzie
nie idziemy!
Byłam
metr od niego. Zamachnęłam się mieczem. Na ich twarzach pojawiło
się przerażenie. Usłyszałam ich krzyk. Otworzyłam oczy. Ciężko
oddychałam. Patrzyłam w biały sufit. Leżałam na miękkiej
kanapie. Nade mną unosiły się niby duchy. Wielkie dusze ze
skrzydłami wpatrywały się we mnie z niepokojem. Podniosłam się.
Wszyscy moi przyjaciele siedzieli wokół mnie i wpatrywali się we
mnie. Anioły były dokładnie nad nimi. Ich anielskie duszę się
martwiły o moją, a moi ludzcy przyjaciele o mnie. Wzięłam wdech.
Mrugnęłam. Anioły znikły. Rose się podniosła.
-El?
- szepnęła.
Pomasowałam
się po karku. Wszyscy wstali. Widać było, że kamień spadł im z
serca.
-Żyje..
Spokojnie...
Zaczęła
mnie boleć głowa.
-El..
- zaczął Tommy – Wiesz może jak ty to..?
-THOMAS!
- krzyknęła Meg.
-Ona
dopiero się obudziła! - syknęła Rose.
-Dobra..
dobra.. - podniósł ręce w poddańczym geście.
-Ej..
wiecie co? - spytałam łapiąc się za czoło – Miałam dziwny
sen...
Nachylili
się nade mną.
-Jaki?
- spytała Meg.
-Śniło
mi się, że jestem Aniołem, który wygonił Adama i Ewe z Raju...
Spojrzeli
po sobie. Rzuciłam im pytające spojrzenie.
-Czy
coś się stało kiedy byłam nieprzytomna?
-Nic
– powiedzieli jednocześnie.
Odpowiedź
była prosta. Coś się stało. Musiałam się dowiedzieć co...
Pytanie brzmi jak? Na pewno mi nie powiedzą...
-Mam
wrażenie, że czegoś brakuje... - powiedziała z wahaniem Rose.
-A
masz na myśli..? - przekrzywiłam głowę.
-Pamięć.
Brakuje jej nam. Przynajmniej w dużej mierze... - uderzyła pięścią
w otwartą dłoń – Musimy ją odzyskać!
Młoda
przewróciła oczami.
-Niby
jak?
Spojrzała
na nas z wyższością.
-Pójdziemy
do duchownych...
*
* *
Staliśmy
przed wielkim gotyckim kościołem. Zbudowano go z białych cegieł.
Piękne turkusowe okiennice, wielkie stare mosiężne drzwi... Po
prostu.. wszystko tu było wspaniałe.. Uśmiechnąłem się.
-No..
dziewczyny... gotowe na spotkanie z księdzem?
I
ruszyłem do przodu. Naparłem na wielkie wrota, a te odskoczyły.
Były dobrze naoliwione. Świątynia była jeszcze piękniejsza w
środku. Usłyszałem jak Anielice stąpają nie pewnie za mną.
Rzędy ławek z jasnego drewna były skierowane w stronę wielkiego
ołtarza. Na wielki stół położono śliczny perłowy obrus.
Wszędzie stały wazony z ślicznymi kwiatami, których nazw nie
znałem. Z turkusowych witraży padało tego samego koloru światło...
Wyglądało to zjawiskowo. Szedłem dalej. Uklęknąłem w pierwszej
ławce. Moje przyjaciółki zrobiły to samo. Siedzieliśmy tak parę
minut. Wpatrywaliśmy się w siebie. Rose parsknęła śmiechem.
-Wiecie..
nie możemy siedzieć tak cały dzień...
Zapadła
głucha cisza. Meg zaświeciły się oczy.
-A
może.. pomódlmy się?
Był
to dość niecodzienny pomysł. Ale skoro jesteśmy aniołami... To
chyba nasza modlitwa zostanie wysłuchana? Odchrząknąłem.
-Warto
spróbować... - schyliłem głowę – Ojcze nasz...
-Któryś
jest w Niebie.. - dołączyła Megan.
-Święć
się imię twoje... - wtrąciła Elizabeth.
-Przyjdź
królestwo twoje.. - chciała pociągnąć Rose.
Światło
zajaśniało. Promienie słońca padały prosto na nas. Nie
przerwaliśmy paciorku i mówiliśmy chórem. W sumie.. bardzo dobrze
nam to wychodziło...
-Znaleźliście
ją... Bardzo dobrze... Jestem z was dumny..Wiem, że chodzą wam po
głowie różne pytania... Ostrzegałem, że stracicie pamięć..
Jednak dam wam wspomnienia, które pozostały na dnie waszych
pamięci...
Świat
pojaśniał. Otuliła mnie fala ciepła.
Wszyscy
patrzyli po kościele zdezorientowani. Nagle odezwała się Meg.
-Panie...- pisnęła. Pierwszy raz zobaczyłem ją tak...
Przestraszoną?- Kogo znaleźliśmy?
-Dowiecie
się w swoim czasie...
Światło
przestało na nas padać. Wszystko wróciło do normy. Dziewczyny
były w szoku. Zacząłem pamiętać... TO było jak wtedy gdy
brakuje ci słowa.. i nagle je pamiętasz. Daiana. Anielica zesłana
do piekła. Nie Upadła. Zginęła. Trzeba ją znaleźć.
Znaleźliście ją... Spojrzałem
na Elizabeth. Blond włosy zakrywały jej twarz. Czułem, że też
odzyskuje pamięć. Rose zamrugała.
-Co
pamiętacie?
-Pamiętam
tylko, że mieliśmy znaleźć Anielice Daiane... - odparłem.
-Czesała
mi włosy... - dorzuciła Meg.
Utkwiliśmy
wzrokiem w El.
-Nic...
- usłyszałem jej zapłakany głos.
Megan
położyła jej dłoń na ramieniu.
-Co?
-Nie
pamiętam nic... - to powiedziawszy przytuliła się do młodej.
Rose
zaczęła ją pocieszać. Rozglądnąłem się. Światło nie padało
już z znikąd. Poczułem.. dziwną pustkę.. Była cisza.
-Chyba
powinniśmy już stąd iść...
Elizabeth
wstała. Ruszyliśmy do wyjścia. Spuściłem wzrok. Będzie jej
ciężko. To musi być Daiana.. Jakaś część mnie była tym
zafascynowana. Naparłem na drzwi. Zobaczyłem ruch. Stał tam
mężczyzna ubrany rockowo. Na jego twarzy pojawił się wredny
uśmieszek. Bruce.. Nie wszedł by do poświęconej budowli...
Chyba... Zasłoniłem przyjaciółki sobą.
-Spokojnie..
Nie przyszedłem was zabić... - mrugnął jednym okiem.
Zapadła
cisza. Oparł się o framugę świątyni.
-A
więc.. - spojrzał na Elizabeth – Twój kochaś ma propozycje...
-Kochaś?
- podniosła brew El.
Wybuchnął
śmiechem.
-Czyli
to prawda, że straciłaś pamięć na zawsze...
*
* *
Patrzyłam
na Upadłego z niedowierzaniem.
-Straciłam...
-Tak
tak.. na zawsze – podniósł ręce – straszne! Wielki szok i w
ogóle... - użył w te słowa sporą dawkę sarkazmu.
-Przestań...
-jęknęłam – lepiej mów o co chodzi z tą umową...
-Piekło
Cię zmieniło Daiano...
Denerwował
mnie.
-Mów...
-Jeszcze
nie jesteś moją królową – podkreślił słowo „jeszcze:.
Westchnęłam.
Prychnął.
-Dobra!
Lucyfer proponuje wymianę.. Ona – wskazał na mnie – za waszą
Ivy... Albo jak wolicie Jenn..
Zabrakło
mi powietrza.
-Zgoda..
- powiedziałam.
Tommy
spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
-Hola
hola.. To chyba my się musimy zgodzić!
Bruce
wzruszył ramionami.
-Raczej
nie.. Tak samo było gdy szła do Piekła...
Thomas
spiorunował go spojrzeniem.
-To
nie twoja decyzja Upadły...
Nie
zwrócił uwagi na słowa Tommy'ego. Patrzył mi w oczy. Usłyszałam
jego głos w mojej głowie. Jutro..
13:00... Pod kościołem. Lepiej przyjdź sama...
Super dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały i strasznie mi się podoba blog
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :D Coraz bardziej mi się podbają (i tak mi się podobały, ale teraz bardziej xd)
OdpowiedzUsuńMasz talent ! :3
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie ;)
Będę tu często zaglądać :D