Doszliśmy
na Wuef. Wraz z El i Meg weszłyśmy do szatni. Żółte ściany i
niebieska podłoga z plastiku. Do tego wszędzie stały ławki z
dębu. Rzuciłam plecak pod ławkę i usiadłam zmęczona na ławkę.
Usiadłam na nią zrezygnowana. Spojrzałam na przyjaciółki.
-Jak
mi się nie chcę ćwiczyć...
El
się uśmiechnęła.
-A
niby mi się chcę – jęknęła i usiadła obok mnie.
Meg
przewróciła oczami.
-Weźcie
dziewczyny dziś miała być siatka. Będzie fajnie!
Do
szatni weszła Jen. Wszystkie się na nią rzuciłyśmy by ją
przytulić. Otworzyła szeroko oczy.
-Eh...
Coś się stało? - zapytała zdezorientowana.
Spojrzałyśmy
po sobie.
-Nie..
- bąknęłam – ale lubimy cię przytulać!
Westchnęła.
-Chodźmy
już na salę... - powiedziała.
*
* *
Po
męczącym dniu w szkole postanowiłam wrócić do domu piechotą.
Przestało sypać śniegiem, więc chciałam się przewietrzyć.
Kiedy wszyscy wsiadali do Suva Elizabeth mnie mocno uściskała.
Udało jej się namówić Jenn by pojechała z nimi. Machałam im,
gdy odjeżdżali białym autem. Stałam jeszcze chwilkę, aż
zniknęli za zakrętem. Ciągle czułem zaniepokojony wzrok El. Ona
martwiła się o wszystkich. Była jakby nasza druga matka. Nagle
mnie olśniło. Pan May zadał nam zadanie domowe. Musiałam się
cofnąć do szkoły po zeszyt od przyrody. Ruszyłam do starego
szarego budynku. Wielkie szklane drzwi uchyliłam lekko. Korytarz
miał zgaszone światła. Było tu dość strasznie. Nagle światła
migały i usłyszałam czyjeś kroki. Odruchowo odskoczyłam za
szafkę. Sama nie widziałam czemu. Podeszli do mojej szafki. Byli to
ci popularni. W tej grupce znajdował się Chris, Bruce, Rick,
Miranda i Amanda. Chris szedł na przodzie i uderzył z całej siły
w szafkę. Poskoczyłam. Nie wiedziałam że można zrobić to z taką
siłą...
-Musze
ją do cholery znaleźć! - usłyszałam z oddali głos Chrisa.
-Uspokój
się - powiedziała poważnie Miranda.
-Jak
mam być spokojny gdy nie wiem która to ona?! A co będzie jak
Serafiny ją pierwszą rozpoznają? - uderzył z całej siły w
szafkę.
CO
to jest Serafin. I kogo szukał Chris.
-Ale
spokojnie.. - wtrąciła się druga- straciły pamięć. , a ty masz
dwie największe upadłe tropicielki – Amanda spojrzała na
przyjaciółkę - Znajdziemy ją bez dwóch zdań.
Upadłe?
Tropicielki? Robiło się coraz dziwniej.
-Przynajmniej
mamy ograniczony wybór.. - wtrącił cichy zawsze Rick.
Chris
westchnął.
-Co
prawda to prawda... Mamy mały wybór... Rose, Jenn albo Elizabeth...
- wciągnęłam powietrze gdy Bruce wymówił nasze imiona – Gnojki
z Nieba.. Musiały wysłać kogoś oprócz serafin dla zmyłki...
Gnojki
z Nieba? Co? Chris przewrócił oczami.
-Przynajmniej
wiemy, że Meg to Klara...Thomas też nie był trudny do
odgadnięcia.. Mogli chociaż lepiej się ukryć... - urwał – Ej..
Wy też czujecie zapach anioła?
ANIOŁA?
Zaczęłam spazmatycznie unosić klatkę piersiową. Oni byli
chorzy... A nawet nie chodzili na religię... Nagle usłyszałam
kroki w moją stronę. Zamknęłam oczy. Uratował mnie dzwonek na
przerwę. Korytarz wypełnił się uczniami. Grupka odeszła.. nie...
oni po prostu zniknęli. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam mój
zeszyt z sową. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. W ruchu zdołałam
wystukać SMS-a do Tommy'ego: „ ZAWIEŹ ICH DO PATELNI. SPRAWA WAGI
NARODOWEJ! „.
*
* *
Mój
telefon zabrzęczał. Mieliśmy muzykę prawie na fulla, więc ledwie
usłyszeliśmy mój dzwonek. Nie odrywając wzrok od drogi
odchrząknąłem.
-El,
weź zobacz kto napisał!
Elizabeth
wyciągnęła mi z kieszeni komórkę. Odblokowała jednym ruchem.
Widziałem kątem oka jak oczy mojej przyjaciółki.
-Co
jest? - spytałem w końcu.
Zaczęła
wymachiwać rękami bez ładu i składu.
-JEDŹ
DO PATELNI! - krzyknęła – ROSE MÓWI, ŻE TO SPRAWA NARODOWA!
Zahamowałem.
Depnąłem gaz do dechy i pojechałem do naszej ulubionej
restauracji, którą pieszczotliwie nazywaliśmy: „Patelnią”.
Zanim się obejrzeliśmy staliśmy pod lokalem. Biegliśmy. W środku
zobaczyliśmy przerażoną Rose. Siedziała przy naszym stoliku.
Miała wyciągnięty laptop. Była blada na twarzy. Usiedliśmy obok
niej.
-Co
się stało? - spytała Jenn.
Spojrzała
na nas wielkimi niebieskimi oczami.
-Nie
uwierzycie...
Meg
przewróciła oczami.
-Mów..
Jesteśmy razem na dobre i złe nie?
Nasza
przyjaciółka wzięła wielki haust powietrza.
-Wróciłam
się do szkoły po zeszyt od przyrody. Usłyszałam, że ktoś idzie
i... - urwała i zalała się rumieńcem – schowałam. Pod moją
szafkę podeszli Chris, Amanda, Miranda, Bruce i Rick... Chris był
wściekły... Mówił o tym, że muszą kogoś znaleźć przed
Serafinami... I tu mnie zaciekawił. Słyszałam tą nazwę. Na
religii. Wiecie to te anioły, których jest tylko siódemka i są
blisko Boga – wszyscy byliśmy zdziwieni – chodzi o to, że
ciekawe skąd on zna te nazwę jeśli nie chodzi na religie? Ale to
nie wszystko. Miranda powiedziała, że ona i Amanda to najlepsze
Upadłe tropicielki jakie istnieją. Upadłe. Inaczej znane jako
Upadłe Anioły. Bruce stwierdził, że mają już mniejszy wybór.
Zacytuje. ”...Mamy mały wybór... Rose, Jenn albo Elizabeth...
Gnojki z Nieba... Musiały wysłać kogoś oprócz serafin dla
zmyłki...”. - wszyscy się w nią wpatrywali. Powiedzieli też, że
łatwo rozpoznali Meg i Thomasa. Stwierdzili, że Meg to Klara.
Miałam z tym imieniem jak z słowem „Serafin”. Klara. Najmłodsza
z Serafin. Nie wiem za kogo uważają Thomasa... ale wiem, że
myślą, iż Jenn, El lub ja jesteśmy osobą, której szukają.
Powiedzieli, że jedna z nas to Ivy, druga to młoda, co oznacza
młodego anioła i.. - urwała - .. Daianę..
Wszyscy
zbledli na to imię. Czemu? Przebiegł mi dreszcz po plecach. Skądś
kojarzyłem to imię. Rose wzięła łyka wody.
-Wygooglowałam
te imiona. Ivy to najsilniejsza anielica w niebie. Z tym nie było
problemu. Jednak według wierzeń jakiegoś starca, Daiana czyli
trzecia najsilniejsza anielica w niebie... Przysięgła mieszkać w
Piekle jeśli będzie pokój pomiędzy tymi dwoma światami. Tak niby
było.. póki...
Wszyscy
patrzyli na nią wciągnięci w jej historie.
-Póki?
- spytałem.
Wzięła
wielki wdech.
-Póki
jej nie zabili. Według tego starca można ją odnaleźć w ludzkim
ciele. Skąd Chris i reszta mieli to wiedzieć? Oni nie chodzą nawet
na religie! A my? Chodzimy od wielu lat i ksiądz nam nigdy niczego
nie mówił o tym... Nie myślicie, że to dziwne?
Spojrzeliśmy
po sobie. W końcu Jenn odchrząknęła.
-Pamiętacie
jak byliśmy mali i wierzyliśmy w złe czarownice? Może oni wierzą
w to... i z tego nie wyrośli?
Siedzieliśmy
w ciszy. DO naszego stołu podeszła kelnerka.
-Coś
zamawiacie misiaczki? - spytała.
-Ja
bym chciał herbatę, Doris... A wy? - zwróciłem się do dziewczyn.
Każda
wzięła coś do picia. Rose patrzyła na nas wyczekująco.
-I
co robimy?
Meg
zabrała głos.
-Czekajmy...
pewnie to jest tak jak mówi Jenn..
„Pewnie”...
To słowo dudniło mi w uszach. Doris rozdała nam zamówienia i
odeszła.
-No..
- zatarła ręce El - .. to jak idziemy na Bal Maskowy?
Zostajesz nominowana do Liebster Award ;3
OdpowiedzUsuńWięcej info: http://koszulkachb.blogspot.com/ (zaraz dodam post z informacjami xD)
jest świetne! uwielbiam to! chcieć więcej..
OdpowiedzUsuń