wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział II Nie podsłuchuj...


Doszliśmy na Wuef. Wraz z El i Meg weszłyśmy do szatni. Żółte ściany i niebieska podłoga z plastiku. Do tego wszędzie stały ławki z dębu. Rzuciłam plecak pod ławkę i usiadłam zmęczona na ławkę. Usiadłam na nią zrezygnowana. Spojrzałam na przyjaciółki.
-Jak mi się nie chcę ćwiczyć...
El się uśmiechnęła.
-A niby mi się chcę – jęknęła i usiadła obok mnie.
Meg przewróciła oczami.
-Weźcie dziewczyny dziś miała być siatka. Będzie fajnie!
Do szatni weszła Jen. Wszystkie się na nią rzuciłyśmy by ją przytulić. Otworzyła szeroko oczy.
-Eh... Coś się stało? - zapytała zdezorientowana.
Spojrzałyśmy po sobie.
-Nie.. - bąknęłam – ale lubimy cię przytulać!
Westchnęła.
-Chodźmy już na salę... - powiedziała.

* * *

Po męczącym dniu w szkole postanowiłam wrócić do domu piechotą. Przestało sypać śniegiem, więc chciałam się przewietrzyć. Kiedy wszyscy wsiadali do Suva Elizabeth mnie mocno uściskała. Udało jej się namówić Jenn by pojechała z nimi. Machałam im, gdy odjeżdżali białym autem. Stałam jeszcze chwilkę, aż zniknęli za zakrętem. Ciągle czułem zaniepokojony wzrok El. Ona martwiła się o wszystkich. Była jakby nasza druga matka. Nagle mnie olśniło. Pan May zadał nam zadanie domowe. Musiałam się cofnąć do szkoły po zeszyt od przyrody. Ruszyłam do starego szarego budynku. Wielkie szklane drzwi uchyliłam lekko. Korytarz miał zgaszone światła. Było tu dość strasznie. Nagle światła migały i usłyszałam czyjeś kroki. Odruchowo odskoczyłam za szafkę. Sama nie widziałam czemu. Podeszli do mojej szafki. Byli to ci popularni. W tej grupce znajdował się Chris, Bruce, Rick, Miranda i Amanda. Chris szedł na przodzie i uderzył z całej siły w szafkę. Poskoczyłam. Nie wiedziałam że można zrobić to z taką siłą...
-Musze ją do cholery znaleźć! - usłyszałam z oddali głos Chrisa.
-Uspokój się - powiedziała poważnie Miranda.
-Jak mam być spokojny gdy nie wiem która to ona?! A co będzie jak Serafiny ją pierwszą rozpoznają? - uderzył z całej siły w szafkę.
CO to jest Serafin. I kogo szukał Chris.
-Ale spokojnie.. - wtrąciła się druga- straciły pamięć. , a ty masz dwie największe upadłe tropicielki – Amanda spojrzała na przyjaciółkę - Znajdziemy ją bez dwóch zdań.
Upadłe? Tropicielki? Robiło się coraz dziwniej.
-Przynajmniej mamy ograniczony wybór.. - wtrącił cichy zawsze Rick.
Chris westchnął.
-Co prawda to prawda... Mamy mały wybór... Rose, Jenn albo Elizabeth... - wciągnęłam powietrze gdy Bruce wymówił nasze imiona – Gnojki z Nieba.. Musiały wysłać kogoś oprócz serafin dla zmyłki...
Gnojki z Nieba? Co? Chris przewrócił oczami.
-Przynajmniej wiemy, że Meg to Klara...Thomas też nie był trudny do odgadnięcia.. Mogli chociaż lepiej się ukryć... - urwał – Ej.. Wy też czujecie zapach anioła?
ANIOŁA? Zaczęłam spazmatycznie unosić klatkę piersiową. Oni byli chorzy... A nawet nie chodzili na religię... Nagle usłyszałam kroki w moją stronę. Zamknęłam oczy. Uratował mnie dzwonek na przerwę. Korytarz wypełnił się uczniami. Grupka odeszła.. nie... oni po prostu zniknęli. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam mój zeszyt z sową. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. W ruchu zdołałam wystukać SMS-a do Tommy'ego: „ ZAWIEŹ ICH DO PATELNI. SPRAWA WAGI NARODOWEJ! „.

* * *

Mój telefon zabrzęczał. Mieliśmy muzykę prawie na fulla, więc ledwie usłyszeliśmy mój dzwonek. Nie odrywając wzrok od drogi odchrząknąłem.
-El, weź zobacz kto napisał!
Elizabeth wyciągnęła mi z kieszeni komórkę. Odblokowała jednym ruchem. Widziałem kątem oka jak oczy mojej przyjaciółki.
-Co jest? - spytałem w końcu.
Zaczęła wymachiwać rękami bez ładu i składu.
-JEDŹ DO PATELNI! - krzyknęła – ROSE MÓWI, ŻE TO SPRAWA NARODOWA!
Zahamowałem. Depnąłem gaz do dechy i pojechałem do naszej ulubionej restauracji, którą pieszczotliwie nazywaliśmy: „Patelnią”. Zanim się obejrzeliśmy staliśmy pod lokalem. Biegliśmy. W środku zobaczyliśmy przerażoną Rose. Siedziała przy naszym stoliku. Miała wyciągnięty laptop. Była blada na twarzy. Usiedliśmy obok niej.
-Co się stało? - spytała Jenn.
Spojrzała na nas wielkimi niebieskimi oczami.
-Nie uwierzycie...
Meg przewróciła oczami.
-Mów.. Jesteśmy razem na dobre i złe nie?
Nasza przyjaciółka wzięła wielki haust powietrza.
-Wróciłam się do szkoły po zeszyt od przyrody. Usłyszałam, że ktoś idzie i... - urwała i zalała się rumieńcem – schowałam. Pod moją szafkę podeszli Chris, Amanda, Miranda, Bruce i Rick... Chris był wściekły... Mówił o tym, że muszą kogoś znaleźć przed Serafinami... I tu mnie zaciekawił. Słyszałam tą nazwę. Na religii. Wiecie to te anioły, których jest tylko siódemka i są blisko Boga – wszyscy byliśmy zdziwieni – chodzi o to, że ciekawe skąd on zna te nazwę jeśli nie chodzi na religie? Ale to nie wszystko. Miranda powiedziała, że ona i Amanda to najlepsze Upadłe tropicielki jakie istnieją. Upadłe. Inaczej znane jako Upadłe Anioły. Bruce stwierdził, że mają już mniejszy wybór. Zacytuje. ”...Mamy mały wybór... Rose, Jenn albo Elizabeth... Gnojki z Nieba... Musiały wysłać kogoś oprócz serafin dla zmyłki...”. - wszyscy się w nią wpatrywali. Powiedzieli też, że łatwo rozpoznali Meg i Thomasa. Stwierdzili, że Meg to Klara. Miałam z tym imieniem jak z słowem „Serafin”. Klara. Najmłodsza z Serafin. Nie wiem za kogo uważają Thomasa... ale wiem, że myślą, iż Jenn, El lub ja jesteśmy osobą, której szukają. Powiedzieli, że jedna z nas to Ivy, druga to młoda, co oznacza młodego anioła i.. - urwała - .. Daianę..
Wszyscy zbledli na to imię. Czemu? Przebiegł mi dreszcz po plecach. Skądś kojarzyłem to imię. Rose wzięła łyka wody.
-Wygooglowałam te imiona. Ivy to najsilniejsza anielica w niebie. Z tym nie było problemu. Jednak według wierzeń jakiegoś starca, Daiana czyli trzecia najsilniejsza anielica w niebie... Przysięgła mieszkać w Piekle jeśli będzie pokój pomiędzy tymi dwoma światami. Tak niby było.. póki...
Wszyscy patrzyli na nią wciągnięci w jej historie.
-Póki? - spytałem.
Wzięła wielki wdech.
-Póki jej nie zabili. Według tego starca można ją odnaleźć w ludzkim ciele. Skąd Chris i reszta mieli to wiedzieć? Oni nie chodzą nawet na religie! A my? Chodzimy od wielu lat i ksiądz nam nigdy niczego nie mówił o tym... Nie myślicie, że to dziwne?
Spojrzeliśmy po sobie. W końcu Jenn odchrząknęła.
-Pamiętacie jak byliśmy mali i wierzyliśmy w złe czarownice? Może oni wierzą w to... i z tego nie wyrośli?
Siedzieliśmy w ciszy. DO naszego stołu podeszła kelnerka.
-Coś zamawiacie misiaczki? - spytała.
-Ja bym chciał herbatę, Doris... A wy? - zwróciłem się do dziewczyn.
Każda wzięła coś do picia. Rose patrzyła na nas wyczekująco.
-I co robimy?
Meg zabrała głos.
-Czekajmy... pewnie to jest tak jak mówi Jenn..
Pewnie”... To słowo dudniło mi w uszach. Doris rozdała nam zamówienia i odeszła.
-No.. - zatarła ręce El - .. to jak idziemy na Bal Maskowy?


2 komentarze:

  1. Zostajesz nominowana do Liebster Award ;3
    Więcej info: http://koszulkachb.blogspot.com/ (zaraz dodam post z informacjami xD)

    OdpowiedzUsuń
  2. jest świetne! uwielbiam to! chcieć więcej..

    OdpowiedzUsuń