Dobra kochani.. wiem, że króciutki rozdział. ;-; Przepraszam, ale musiałam rozdzielić akcje na dwa rozdziały! A więc.. Zapraszam do czytania! Postaram się jak najszybciej wrzucić kolejny rozdział :3
______________________________________
_______________
Ruszyliśmy
wzdłuż alejek. Cisza, aż dudniła w uszach. Trumna nie ciążyła
mi wcale.
-Nie
rozumiem czemu to robisz.. to cię niszczy! - marudziła Daiana.
Moje
sumienie przybrało jej postać. Od kiedy ściągnąłem Ivy z Nieba,
chodzi za mną jak cień. Może to i dobrze? Przynajmniej nigdy nie
zapomnę jej twarzy... Zignorowałem ją.. Usłyszałem stukanie
obcasów. Obróciłem się delikatnie. Kątem oka zobaczyłem blond
Serafinę. Sapnąłem zrezygnowany. Jeśli moje sumienie nie dawało
mi spokoju, zawsze pouczała mnie Najstarsza Serafina. Niosłem
trumnę wypełnioną różami. Chciałem stworzyć dla ukochanej coś
na kształt.. Azylu dla nieistniejącej duszy? Tak czy siak..
wykupiłem miejsce na cmentarzu tuż przy krystalicznej rzeczce.
Teraz wraz z mężczyzną z zakładu pogrzebowego, nieśliśmy ów
drewniane pudło do wykopanej dziury w ziemi. Tuż obok dołu leżało
pudło z białymi kwiatami na część Klary, kolejnej martwej
siostry Ivy.
-Wiesz,
że nie musisz tego robić..? Wiem jak to boli... - powiedziała
jasnowłosa wyprzedzając mnie.
Jęknąłem
i odwróciłem wzrok.
-Ale
zrobię to... Rozumiesz? Bo muszę oddać im cześć... Chociażby
symbolicznie... - powiedziałem do obu.
Przewróciły
oczami. Ivy nie była świadoma, że tuż obok stoi Daiana... może i
była częścią mojej wyobraźni, ale była. Szły ramię w ramię.
Poczułem chłodne krople na skórze. Spojrzałem w niebo. Zaczynało
padać.
-Super...
Mimo
mżawki ruszyłem to przodu. Buty zagłębiały się w błocie.
Nieprzyjemne „PLASK PLASK” dochodziło do moich uszu. Spuściłem
wzrok. Chciałem schować te kwiaty w pudle do ziemi i mieć to
wszystko za sobą. Chciałem już skopać tyłek ojcu i zginąć w
boju, by dołączyć do córki i Daiany.
Gostek
z zakładu pogrzebowego zatrzymał się. Byliśmy na miejscu.
Włożyliśmy trumną delikatnie do dołu. Opadła głucho na dno.
Zaczęliśmy wielkimi zielonymi łopatami zasypywać wyrwę. Kiedy
skończyliśmy, otarłem pot z czoła. Mężczyzna spojrzał na mnie
współczująco.
-No..
to... ja już pójdę.. -dygnął lekko i ruszył ku wyjściu ze
cmentarzu.
Przerzuciłem
wzrok na kamienny nagrobek. „Daiana Smith, matka, narzeczona,
siostra i najlepsz przyjaciółka, Rose Izabell Smith, ukochana
jedyna córka, siostrzenica, nienarodzony skarb. Zmarły..”
Odwróciłem wzrok. Chciałem zapomnieć tę datę jak najszybciej.
Włożyłem ręcę do kieszeni spodni. Tak to jest... Zawsze będziemy
ukarani za nasz grzech. Miałem już wszystko, czego chciałem. Po
raz pierwszy byłem szczęśliwy... I przez moją głupotę...
straciłem wszystko.. Nieodwracalnie.
*
* *
Spacerowałem
w swoim królewskim ogrodzie. Zniknął. Mój Syn wraz z Daianą
zniknęli. Mogło być na to jedno wytłumaczenie... Diana nie żyła.
Ręce mi zadrżały. Wiedziałem co się teraz stanie. Mój syn
będzie chciał do niej dołączyć. Diabelski uśmiech wtargnął na
moją twarz...
-A
to się zdziwi... - wymruczałem do siebie.
chamska ty ;-----; JESTEŚ JAK VERONICA ROTH! \toniekomplement/ ;u;
OdpowiedzUsuńCZEKAŁAM NA JAKIKOLWIEK KOMENTARZ <3
UsuńTeraz z czystym sumieniem napiszę najokrutniejsze zakończenie książki jakie kiedykolwiek miałaś okazje zobaczyć *w*
KOCHAM WAS <3
OH. DZIĘKI ;u;
UsuńPS.: NOMINOWAŁAM CIĘ: http://opowiescpieciuzywiolow.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award.html
O kurde.. nie robię nominacji Ale od ciebie to by był grzech nie wziąść:)
Usuń