poniedziałek, 9 czerwca 2014

Nikt nie widział, nikt nie czytał xD

Tag bardzo.. Muszę spytać się was czy podoba się wam ten moment.. Jeśli tak to umieszczę go w 
rozdziale ;3 Jakby się ktoś nie skapnął opowiada Samuel *^*
____________________________________
______________



          Czego można się spodziewać po moim synu? Jaki on przewidywalny... Gdy tylko wrócił wyzwał mnie na pojedynek na śmierć i życie.. Nie no okey... Bardziej zaciekawiło mnie, że towarzyszyła mu moja siostra... Chłopak ma dar.. Przez wieki próbowałem zachęcić Serafiny do upadku, ale się stawiały. Lucjan był dwa Dwa razy w Niebie i dwukrotnie przyprowadził ze sobą którąś z moich sióstr. Zdolniacha...
          Wyznaczyłem Rokitę do przygotowania pola bitwy. Jak zwykle przyjął rozkaz bez mrugnięcia okiem. W ciągu paru godzin zdołał ogrodzić płotkam plac, na którym pierwszy raz odeszła od nas Daiana. Bitwa miała się odbyć dopiero za parę godzin, więc miałem jeszcze trochę czasu dla siebie.
          Spacerowałem po ziemskim cmentarzu. Tylu ludzi umierało w młodym wieku.. Przerażające... To chyba jakaś idiotyczna tradycja, że Upadli tworzyli groby swoim zmarłym. Ponieważ jako anioły nosimy tylko imiona, nazywaliśmy przyjaciół na nagrobkach „Smith”. Może i faktycznie jest głupia, ale jednak pozwala nam na jakby... porozmawianiu samym ze sobą nad grobem ukochanej osoby.
          W ludzkim świecie panowała noc. Czarny żwir skrzypiał pod naciskiem moich stóp. Wysokie drzewa odgradzające świat od cmentarza cicho szumiały, jakby dzieliły się sekretami. Do mych uszu dochodziło cykanie świerszczy. Jednak cuda natury nie przyciągały mojej uwagii... Interesowało mnie niebo. W nocy zamieniało się w coś niesamowitego. Gwiazdy, przypominające małe diody rozjaśniały nicość. Czasami do tego stopnia, że kruczy kolor nieboskłony zmieniał barwę do granatu. Tu, na obrzeżach Los Angeles, z dala od miastowego „smoka” można nawet było dostrzec fioletowe odcienie drogi mlecznej. Sam nie wiem co mnie w tym pasjonowało... Jednak jakaś magiczna siła, niezrozumiała dla nikogo, kazała mi wpatrywać się w niebo.
          Zatrzymałem się. Dotarłem do mojego celu. Stałem przed grobem, którego napis głosił: „Ariel Smith. Żona, matka, siostra. Na zawsze w naszej pamięci. Zm.” i tu data była zamazana. Osobiście starłem ten okrutny napis z nagrobka żony. Jej anielskie imię brzmiało Aariel, ale uwielbiałem mówić do niej ludzkim odpowiednikiem tego świętego imienia.
          -Ariel... - powiedziałem łamiącym się głosem. - Co ja mam zrobić...?
Kucnąłem przy kamiennej płycie i położyłem na niej dłoń. Światło księżyca odbijało się w niej. Od kamienia było chłodem.
          -Co ja narobiłem... - jęknąłem.
Łzy ciekły mi z oczu i opadały na ziemie.
          -Co mam zrobić? - krzyknąłem z frustracją w niebo.

1 komentarz: