czwartek, 1 maja 2014

Rozdział II Róże

Życie. Najbardziej względne pojęcie jakie znam. Jednakże co znaczy „pojęcie względne”? Kolejne nic nieznaczące ludzkie słowa, które przepełnia pustka. Naprawdę.. Nie łatwiej powiedzieć, że życie jest zmienne niczym strumień wody? Trzeba dać zamiast tego: „pojęcie względne”? Eh.. Te wszystkie ludzkie mądrości... Ludzcy filozofii, anielscy mędrcy... sami głupcy.. Nic nie wiedzą.. No bo... jak zachowasz się gdy dowiesz się, że twojej drugiej połówce zostało max. dziewięć miesięcy życia?
-Lucjan? - wyrwał mnie z zamyśleń cichy anielski szept.
Nagle rzeczywistość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Spojrzłem na załamaną Daianę. Wyglądała jakby miała się zaraz popłakać.. Chociaż w sumie już łzy ciekły jej z oczu. Chciałem uciec, ale zachowałbym się jak ostatni kretyn i.. halo! To moja Anielica.. nie mogę jej od tak zostawić! Złapałem ją za dłoń.
-Coś wymyślimy.. - powiedziałem do niej ze stoickim spokojem.
Kącik jej warg drgnął. Otuliłem ją delikatnie ramieniem, a ona wypłakała się w moje ramię. Była taka delikatna.. Tak.. damy radę..
-Och.. - westchnął Mój Ojciec z rozczuleniem w głosie – Jakie to słodziutkie....
Klasnął z dłonie. Następnie skamieniała mu twarz w wskazał palcem w krtań i zaczął naśladować odgłosy wymiotów. Eh.. Miałem go serdecznie dość... Przymknąłem oczy. Nie obchodziło mnie nic prócz niej.
-Dobrze.. zostawiam was gołąbeczki.. Chyba to jednak nie mój ulubiony scenariusz...
Odwrócił się napięcie i trzasnął drzwiami. Sala tronowa... Czarne ściany i wielkie ciemne kafle.. Nic nad zwyczajnego.. Tuliliśmy się na złotym dywanie.
-Daiano.. coś wymyślimy...
Była mokra od łez.
-Dobrze wiesz, że się nam to nie uda...
-Och Aniele... jako Serafina powinnaś być optymistką!
Prychnęła od niechcenia.
-Nie twoja trwoga w tym jaki powinien być Serafin..
Wróciła znana mi Daiana. Uśmiechnąłem się łobuzersko. Nawinąłem sobie kosmyk jej kasztanowych loków na palec. Wpatrywała się we mnie jak zaczarowana. Musiałem wyglądać podobnie. Założyła dziarsko ręce na biodra.
-I co teraz?
Tak naprawdę nie miałem pojęcia.. po raz pierwszy nie musiałem się niczego obawiać czy uciekać. Po raz pierwszy miałem spokój...
-Nie wiem.. A na co miałabyś ochotę...?
Przyciągnęła mnie do siebie i objęła za szyję. Nachyliłem się nad nią, a on przyłożyła swe wargi do mojego ucha.
-Na kąpiel?
-To zaproszenie?
Zaśmiała się cicho. Wziąłem ją na ręce i ruszyliśmy razem w stronę hotelu.

* * *

Przeklęty gówniarz. Zawsze musiał być szlachetny i postąpić tak by kobieta kładła mu się do stóp. Informacje od szpiega z Nieba wcale nie ułatwiały sytuacji... Lucyfer przypominał mi trochę swoją matkę. Smukłą Anielicę o oczach w kolorze zachodzącego słońca i długimi do ziemi blond falami. Mój potomek, jak ona zawsze starał postępować słusznie i honorowo. Wychodzi dzięki temu na bardziej pożądanego osobnika. Czemu nie mógł się zakochać w jakiejś nieprzyzwoitej Upadłej? Życie było by prostrze, a ja nie obawiałbym się, iż w każdym momencie wpadnie do pokoju i będzie próbował mnie zabić... Cholerne życie Króla Piekieł.. Siedziałem w moim gabinecie. Ma szary dywan i szklane ściany. Znajduje się w jakimś wieżowcu w Los Angeles. Wszystkie meble zrobione są z ciemnego dębowego drewna. Na środku pomieszczenia stoi biurko. Pod lewą ściana stoi komoda, a po lewej stoi wieszak na kurtki. Dwa czarne krzesła dzieli ten stół. Siedziałem na jednym z nich i korzystałem z nowiutkiego srebrnego laptopa. Weszłem na strony o wierze i objawieniach. Ci głupi śmiertelnicy... Piszą jakieś brednie o tym jak im narobiłem strachu! Tyle, że szczerze ich nie dręczyłem! Nie ich.. Jacy ci głupi śmiertlenicy są zakłąmani.. I im miałem służyć? Jak aniołowie to wytrzymują..? Westchnąłem zrezygnowany i wyłączyłem urzędzenie. Ludzie.. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Bez dzwonienia czy pukania... Wparował do mnie dobrze zbudowany anioł, a za nim moja przerażona sekretarka.
-Ja ja.. - zalękła się kobieta, patrząc na mnie z przerażeniem -próbowałam go powtrzymać.. mogę zaraz wezwać ochronę...
Machnąłem ręką.
-Poradzę sobie... - rzuciłem od niechcenia.
Skierowałem wzrok ku Michaelowi.
-No witam cię..
Bez słowa usiadł na fotelu. Rozłożył się na dobrze znanym meblu.
-Co słychać tam w górze? - ułożyłem ręce w piramidkę.
-ach.. Chyba nic się niezmieniło od tych paru dni.. Wszyscy latają jak ze sraczką, aby tylko dowiedzieć się więcej o tym bękarcie..
Zaśmiałem się.
-Nadal się łudzą, że Daiana przeżyje?
Przegryzł dolną wargę.
-Nikt nawet o niej nie mówi.. traktują ją jak jakiś inkubator, który pozwala rosnąć bombie..
Przekląłem pod nosem.
-Myślisz, że umrze? - spytałem
Nic nie odpowiedział. Przełknął głośno ślinę i potwierdził moje obawy. Daianie zostało mniej czasu niż myślała.

* * *

-Róże.. to chyba najpiękniejsze kwiaty jakie widziałam... - powiedziałam rozmarzona.
Byliśmy po kąpieli, siedząc w pięknym ogrodzie w Piekle.. jakie to dziwne, a zarazem normalne...
Wszędzie rosły tu piękne zdradliwe czerwone pąki róż. Wydawały urokliwy kuszący zapach.. Nic dziwnego, że rosły w piekle.
-Rose.. -powiedział znienacka Lucjan.
Odwróciłam się w jego stronę zdezorientowana. Patrzył głęboko i z uczuciem w moje oczy.
-Słucham?
-Nazwijmy córkę Rose...
Zaśmiałam się.
-Nazbyt proste.. nie sądzisz?
-Po co wszystko utrudniać? Rose.. Nie jakaś Rozalie czy coś.. tylko Rose..
-Tylko Rose.. Dobrze..
-I już? Dobrze? - obruszył się – Nie będziesz ze mną walczyła o ładniejsze imię? Nie tak robią normalne pary?
Pocałowałam go delikatnie w policzek.
-Jakbyś nie zauważył, kochanie.. Nie jesteśmy statystyczną parą..
Ucałował czubek mojej głowy.
-Chodźmy do pokoju..
Kiwnęłam nieznacznie głową. Jakie życie wydawało się teraz ulotne.. Miałam wrażenie, że każda chwila wymyka mi się z rąk... Z tego co wiem nawet nie zobaczę Rose.. co gorsza.. miałam nie widzieć jak dorasta, rośnie, robi pierwsze kroki... Nie będzie mi nawet dane zobaczyć jak ona będzie miała swoje dzieci.. Nie opowiem córce o tym... że miłość jest ważniejsza niż całe otoczenie.. Nie przekaże jej, że prawdziwa miłość jest ważniejsza niż cały świat.. Może dlatego też on ulegnie zniszczeniu? Bo nie będę mogła przy niej być?
-Jesteśmy..
Otrząsnęłam się z zamyśleń. Lucjan nie wyciągał mnie z zamyśleń przez całą drogę. Tak samo w pokoju nie kazał mi rozmawiać czy chociaż być przy nim. Odprowadził mnie powoli do łóżka. Tam położyłam się nadal ledwo kontaktując. Kiedy usiadłam, Lucyfer rzucił się obok. Wydawał się zmęczony. Odwrócił się do mnie tyłem. Patrzyłam się na jego unoszący się tors. Na chwilę zamarłam. Nie oddychał.. po chwile usłyszałam ciche słodkie chrapnięcie. Nie takie zagłuszające cisze i wyrywające ze snu, ale subtelne na swój sposób. Pogłaskałam śpiącego Księcia Piekieł. Umrę. Te słowa wciąż chodziły mi jak mantra po głowie. Umrę i nic jej nie zostawię... Nic.. Nagle podniosłam się i pochwyciłam kartkę oraz długopis z szafki nocnej. Drżącą ręką zaczęłam pisać: „1. Powiedz jej, że byłam szczęśliwa. 2. Przypominaj jej, że zrobiłbyś dla niej wszystko. 3. Stój za nią murem. 4. Rób wszystko by miała dobre dzieciństwo.. 5. Nie pozwól by poznała Samuela. 6. Przypilnuj by chodziła do kościoła. 7. Nigdy nie zabraniaj jej przyziemnych rzeczy. 8. Mieszkaj z nią gdzieś nad morzem, wiesz, że jako Trójka mam sentyment do wody... „ Skreśliłam punkt ósmy. „Mieszkaj z nią gdzieś nad morzem, wiesz, że jako Trójka miałam sentyment do wody”. Coś ściskało mnie w gardle. „9. Kupuj jej róże na urodziny. 10. Przypilnuj bym spoczęła wśród pęków róż.”. Zgięłam karteczkę na pół. Dam ją Lucjanowi przed śmiercią. Mam nadzieje, że zapamięta jej punkty jak ludzie pamiętają dekalog. Zacisnęłam dłoń na stalowym pisadle. Musiałam to dopisać... „ i pamiętaj, zawsze będzie lepiej, wytłumacz to też Rose”. Położyłam kartkę z powrotem na półkę. Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam jeszcze, że już ich nie otworze i że spisany przeze mnie mały dekalog nigdy nie będzie użyty..


KOCHAM WAS KOLEJNY ROZDZIAŁ BĘDZIE 7.05 :**

5 komentarzy:

  1. COOO? Dlaczego? :"(

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, ty tak lubisz nas ranić c; Tak bardzo <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i powiem ci że.. JESTEM ZACHWYCONA!!!
    Twój blog jest super, masz extra pomysły. Nie moge doczekać sie następnego rozdziału <3. Życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej <3 Nawet nie umie opisać jak bardzo takie komentarze budują :3 Serio.. Normalnie serce mi przyśpiesza jak widzę choćby jeden nowy komentarz! Każda opinia jest jak nowy wpis do mojej listy zasad. Staram się jak mogę i bardzo mi miło witać nowych czytelników <3

      Usuń