Życie. Najbardziej względne pojęcie
jakie znam. Jednakże co znaczy „pojęcie względne”? Kolejne nic
nieznaczące ludzkie słowa, które przepełnia pustka. Naprawdę..
Nie łatwiej powiedzieć, że życie jest zmienne niczym strumień
wody? Trzeba dać zamiast tego: „pojęcie względne”? Eh.. Te
wszystkie ludzkie mądrości... Ludzcy filozofii, anielscy mędrcy...
sami głupcy.. Nic nie wiedzą.. No bo... jak zachowasz się gdy
dowiesz się, że twojej drugiej połówce zostało max. dziewięć
miesięcy życia?
-Lucjan? - wyrwał mnie z zamyśleń
cichy anielski szept.
Nagle rzeczywistość spadła na mnie
jak grom z jasnego nieba. Spojrzłem na załamaną Daianę. Wyglądała
jakby miała się zaraz popłakać.. Chociaż w sumie już łzy
ciekły jej z oczu. Chciałem uciec, ale zachowałbym się jak
ostatni kretyn i.. halo! To moja Anielica.. nie mogę jej od tak
zostawić! Złapałem ją za dłoń.
-Coś wymyślimy.. - powiedziałem do
niej ze stoickim spokojem.
Kącik jej warg drgnął. Otuliłem ją
delikatnie ramieniem, a ona wypłakała się w moje ramię. Była
taka delikatna.. Tak.. damy radę..
-Och.. - westchnął Mój Ojciec z
rozczuleniem w głosie – Jakie to słodziutkie....
Klasnął z dłonie. Następnie
skamieniała mu twarz w wskazał palcem w krtań i zaczął
naśladować odgłosy wymiotów. Eh.. Miałem go serdecznie dość...
Przymknąłem oczy. Nie obchodziło mnie nic prócz niej.
-Dobrze.. zostawiam was gołąbeczki..
Chyba to jednak nie mój ulubiony scenariusz...
Odwrócił się napięcie i trzasnął
drzwiami. Sala tronowa... Czarne ściany i wielkie ciemne kafle.. Nic
nad zwyczajnego.. Tuliliśmy się na złotym dywanie.
-Daiano.. coś wymyślimy...
Była mokra od łez.
-Dobrze wiesz, że się nam to nie
uda...
-Och Aniele... jako Serafina powinnaś
być optymistką!
Prychnęła od niechcenia.
-Nie twoja trwoga w tym jaki powinien
być Serafin..
Wróciła znana mi Daiana. Uśmiechnąłem
się łobuzersko. Nawinąłem sobie kosmyk jej kasztanowych loków na
palec. Wpatrywała się we mnie jak zaczarowana. Musiałem wyglądać
podobnie. Założyła dziarsko ręce na biodra.
-I co teraz?
Tak naprawdę nie miałem pojęcia.. po
raz pierwszy nie musiałem się niczego obawiać czy uciekać. Po raz
pierwszy miałem spokój...
-Nie wiem.. A na co miałabyś
ochotę...?
Przyciągnęła mnie do siebie i objęła
za szyję. Nachyliłem się nad nią, a on przyłożyła swe wargi do
mojego ucha.
-Na kąpiel?
-To zaproszenie?
Zaśmiała się cicho. Wziąłem ją na
ręce i ruszyliśmy razem w stronę hotelu.
* * *
Przeklęty gówniarz.
Zawsze musiał być szlachetny i postąpić tak by kobieta kładła
mu się do stóp. Informacje od szpiega z Nieba wcale nie ułatwiały
sytuacji... Lucyfer przypominał mi trochę swoją matkę. Smukłą
Anielicę o oczach w kolorze zachodzącego słońca i długimi do
ziemi blond falami. Mój potomek, jak ona zawsze starał postępować
słusznie i honorowo. Wychodzi dzięki temu na bardziej pożądanego
osobnika. Czemu nie mógł się zakochać w jakiejś nieprzyzwoitej
Upadłej? Życie było by prostrze, a ja nie obawiałbym się, iż w
każdym momencie wpadnie do pokoju i będzie próbował mnie zabić...
Cholerne życie Króla Piekieł.. Siedziałem w moim gabinecie. Ma
szary dywan i szklane ściany. Znajduje się w jakimś wieżowcu w
Los Angeles. Wszystkie meble zrobione są z ciemnego dębowego
drewna. Na środku pomieszczenia stoi biurko. Pod lewą ściana stoi
komoda, a po lewej stoi wieszak na kurtki. Dwa czarne krzesła dzieli
ten stół. Siedziałem na jednym z nich i korzystałem z nowiutkiego
srebrnego laptopa. Weszłem na strony o wierze i objawieniach. Ci
głupi śmiertelnicy... Piszą jakieś brednie o tym jak im narobiłem
strachu! Tyle, że szczerze ich nie dręczyłem! Nie ich.. Jacy ci
głupi śmiertlenicy są zakłąmani.. I im miałem służyć? Jak
aniołowie to wytrzymują..? Westchnąłem zrezygnowany i wyłączyłem
urzędzenie. Ludzie.. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Bez dzwonienia
czy pukania... Wparował do mnie dobrze zbudowany anioł, a za nim
moja przerażona sekretarka.
-Ja ja.. - zalękła się
kobieta, patrząc na mnie z przerażeniem -próbowałam go
powtrzymać.. mogę zaraz wezwać ochronę...
Machnąłem ręką.
-Poradzę sobie... -
rzuciłem od niechcenia.
Skierowałem wzrok ku
Michaelowi.
-No witam cię..
Bez słowa usiadł na
fotelu. Rozłożył się na dobrze znanym meblu.
-Co słychać tam w
górze? - ułożyłem ręce w piramidkę.
-ach.. Chyba nic się
niezmieniło od tych paru dni.. Wszyscy latają jak ze sraczką, aby
tylko dowiedzieć się więcej o tym bękarcie..
Zaśmiałem się.
-Nadal się łudzą, że
Daiana przeżyje?
Przegryzł dolną wargę.
-Nikt nawet o niej nie
mówi.. traktują ją jak jakiś inkubator, który pozwala rosnąć
bombie..
Przekląłem pod nosem.
-Myślisz, że umrze? - spytałem
Nic nie odpowiedział. Przełknął
głośno ślinę i potwierdził moje obawy. Daianie zostało mniej
czasu niż myślała.
* * *
-Róże.. to chyba
najpiękniejsze kwiaty jakie widziałam... - powiedziałam
rozmarzona.
Byliśmy po kąpieli,
siedząc w pięknym ogrodzie w Piekle.. jakie to dziwne, a zarazem
normalne...
Wszędzie rosły tu
piękne zdradliwe czerwone pąki róż. Wydawały urokliwy kuszący
zapach.. Nic dziwnego, że rosły w piekle.
-Rose.. -powiedział
znienacka Lucjan.
Odwróciłam się w jego
stronę zdezorientowana. Patrzył głęboko i z uczuciem w moje oczy.
-Słucham?
-Nazwijmy córkę
Rose...
Zaśmiałam się.
-Nazbyt proste.. nie
sądzisz?
-Po co wszystko
utrudniać? Rose.. Nie jakaś Rozalie czy coś.. tylko Rose..
-Tylko Rose.. Dobrze..
-I już? Dobrze? -
obruszył się – Nie będziesz ze mną walczyła o ładniejsze
imię? Nie tak robią normalne pary?
Pocałowałam go
delikatnie w policzek.
-Jakbyś nie zauważył,
kochanie.. Nie jesteśmy statystyczną parą..
Ucałował czubek mojej
głowy.
-Chodźmy do pokoju..
Kiwnęłam nieznacznie
głową. Jakie życie wydawało się teraz ulotne.. Miałam wrażenie,
że każda chwila wymyka mi się z rąk... Z tego co wiem nawet nie
zobaczę Rose.. co gorsza.. miałam nie widzieć jak dorasta, rośnie,
robi pierwsze kroki... Nie będzie mi nawet dane zobaczyć jak ona
będzie miała swoje dzieci.. Nie opowiem córce o tym... że miłość
jest ważniejsza niż całe otoczenie.. Nie przekaże jej, że
prawdziwa miłość jest ważniejsza niż cały świat.. Może
dlatego też on ulegnie zniszczeniu? Bo nie będę mogła przy niej
być?
-Jesteśmy..
Otrząsnęłam się z
zamyśleń. Lucjan nie wyciągał mnie z zamyśleń przez całą
drogę. Tak samo w pokoju nie kazał mi rozmawiać czy chociaż być
przy nim. Odprowadził mnie powoli do łóżka. Tam położyłam się
nadal ledwo kontaktując. Kiedy usiadłam, Lucyfer rzucił się obok.
Wydawał się zmęczony. Odwrócił się do mnie tyłem. Patrzyłam
się na jego unoszący się tors. Na chwilę zamarłam. Nie
oddychał.. po chwile usłyszałam ciche słodkie chrapnięcie. Nie
takie zagłuszające cisze i wyrywające ze snu, ale subtelne na
swój sposób. Pogłaskałam śpiącego Księcia Piekieł. Umrę. Te
słowa wciąż chodziły mi jak mantra po głowie. Umrę i nic jej
nie zostawię... Nic.. Nagle podniosłam się i pochwyciłam kartkę
oraz długopis z szafki nocnej. Drżącą ręką zaczęłam pisać:
„1. Powiedz jej, że byłam szczęśliwa. 2. Przypominaj jej, że
zrobiłbyś dla niej wszystko. 3. Stój za nią murem. 4. Rób
wszystko by miała dobre dzieciństwo.. 5. Nie pozwól by poznała
Samuela. 6. Przypilnuj by chodziła do kościoła. 7. Nigdy nie
zabraniaj jej przyziemnych rzeczy. 8. Mieszkaj z nią gdzieś nad
morzem, wiesz, że jako Trójka mam sentyment do wody... „
Skreśliłam punkt ósmy. „Mieszkaj z nią gdzieś nad morzem,
wiesz, że jako Trójka miałam sentyment do wody”. Coś ściskało
mnie w gardle. „9. Kupuj jej róże na urodziny. 10. Przypilnuj bym
spoczęła wśród pęków róż.”. Zgięłam karteczkę na pół.
Dam ją Lucjanowi przed śmiercią. Mam nadzieje, że zapamięta jej
punkty jak ludzie pamiętają dekalog. Zacisnęłam dłoń na
stalowym pisadle. Musiałam to dopisać... „ i pamiętaj, zawsze
będzie lepiej, wytłumacz to też Rose”. Położyłam kartkę z
powrotem na półkę. Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam jeszcze, że
już ich nie otworze i że spisany przeze mnie mały dekalog nigdy
nie będzie użyty..
KOCHAM WAS KOLEJNY
ROZDZIAŁ BĘDZIE 7.05 :**
COOO? Dlaczego? :"(
OdpowiedzUsuńOh, ty tak lubisz nas ranić c; Tak bardzo <3
OdpowiedzUsuńOj Liw tak bardzo zrani wasze uczucia <3
UsuńWłaśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i powiem ci że.. JESTEM ZACHWYCONA!!!
OdpowiedzUsuńTwój blog jest super, masz extra pomysły. Nie moge doczekać sie następnego rozdziału <3. Życze weny :)
Ojej <3 Nawet nie umie opisać jak bardzo takie komentarze budują :3 Serio.. Normalnie serce mi przyśpiesza jak widzę choćby jeden nowy komentarz! Każda opinia jest jak nowy wpis do mojej listy zasad. Staram się jak mogę i bardzo mi miło witać nowych czytelników <3
Usuń