Przepraszam, że taki krótki, ale muszę więcej dać w nastęnym...
Ten jest taki bardziej tłumaczący co i jak :)
_______________________________________________
________________________
Szłam
prosto. Nie oglądałam się za siebie. Myśleli, że zapomnę? Ona
była częścią mnie, a ja nie jestem na tyle głupia by zapominać
najważniejsze osoby z mojego życia, Jak mój mózg miał ich
porostu zapomnieć? Gałązki łamały się pod moimi butami. Miałam
na sobie stare znoszone czarne jinsy, czarny sweterek, turkusową
podkoszulkę i szarą kurtkę, której nie zapięłam. Daiana
wysyłała mi sygnały do głowy. Zapnij się. Dbaj o siebie. Gorzej
niż z własną matką. Nie mam przyjaciół... Nie mam rodziny... W
głowie mi siedzi umierający anioł... Nie no świetnie! Po prostu
żyć nie umierać! A.. czemu nie umierać? Skoro Anielica była by
wolna... Mogłaby być z Christopherem... Krótko, ale z nim. Nie to
głui pomysł.. Zmarnowałabym życie.. Jakie życie? Nie mam
życia... Kłócenie się ze sobą nic nie da... A może z nią? Nie
ze sobą.. Przestań za mnie myśleć! Ale ja za siebie nie myślę..
UH! Patrzyłam na czubki moich zdartych martensów. Nie myśl...
Idź... Przymknęłam oczy. Uwielbiałam zapach lasu. Odprężał...
Ten as musiał być wielki skoro idąc nie natrafiłam na żadną
ścieżkę. Usłyszałam szum fal. Odprężający odgłos... Niczym
oddech Boga, który się zmęczył tworzeniem świata. Ruszyłam za
tym dźwiękiem. Chciałam zrobić następny krok, ale w ostatnim
momencie zorientowałam się, że nie mam gruntu. Cofnęłam się
przerażona. Zobaczyłam w dole ostre skały i obijające się o nie
morskie fale. Serce zaczęło bić mi szybciej. „Cofnij się
bardziej” Tym razem umiałam oddzielić ją ode mnie.
-Nie..
- powiedziałam na głos.
„Cofnij
się.. Możesz spaść i...”
-I
się zabić? Właśnie tego chcę...
„Nie
chcesz tego! Uwierz mi!”
-Będziesz
wolna... Będziesz żyła.. z nim.. - zrobiłam krok do przodu.
„NIE!”
Ciężar
ciała próbował znaleźć oparcie. Nie znalazł takowego. Runęłam
w dół. Uśmiech pojawił mi się na twarzy. Poczułam się wolna
jak ptak. Dziwne było do chwilowe uczucie. Zaśmiałam się.. .Chyba
zmieniam się w jakąś psychopatkę... Powinnam się bać śmierci...
A ja drwie z niej. Skoczyłam i nie wrócę. Będę miała życie po
śmierci.. Czego chcieć więcej? Uderzyłam o skały. Ledwo co
poczułam. Lekko mnie zabolało ciało i się skończyło.
Przymknęłam oczy. Czułam jak opuszczam moje ciało...
*
* *
GŁUPIA
ELIZABETH! Jak można się zabić?! Nigdy bym tego się po niej nie
spodziewała... Myślała, że wymazanie pamięci poprzez Lucjana
ułatwi sprawę, ale... Nie podziałało... Jej dusz była silna i
wraz ze mną poleciała do nieba. Oczekiwała na nas komisja. Byliśmy
w Sali Tronowej w Niebie. Pomogłam jej duszy usiąść na białym
krześle, który był od niej dwa razy większy. Wszyscy się zebrali
wokół nas. Stałam obok niej... Musiała się bać. Złapałam ją
za rękę. Ścisnęła na znak podziękowania. Przed nami stali Bóg,
Jezus, Serafiny i Szatan. Wzrok umieściłam w Ivy. Miała twarz
wykrzywioną w smutnym uśmiechu.
-Jest
moja.. - odpowiedział jako pierwszy Samuel.
-Nie
oddamy jej.. przecież nie zgrzeszyła.. - zaczął bronić El Jezus.
-Zgrzeszyła!
- wybuchnął Szatan.
Bóg
przewrócił oczami.
-Ile
mamy razy Ci tłumaczyć, że była u spowiedzi?
Brat
westchnął zrezygnowany.
-Jak
chcecie.. Ale ona – wskazał na mnie -jest moja!
Prychnęłam.
-Raczej
Lucjana.. On negocjował..
-Ale..
Negocjował dla mnie... Jesteś moja..
-Zabiłeś
mnie..
-Ale
żyjesz!
Podszedł.
Wiedziałam, że Serafy się spięły
-Niestety
Daiano... - spuścił głowę Ojciec – jesteś pod jego władzą...
-Jak
chcecie...
Poczułam,
że dłoń Elizabeth znika. Trafi teraz prosto do Nieba. Poniekąd
dzięki mnie.. Pilnowałam jej ciała, aby nie grzeszyło, a jeśli
to się zdarzało to od razu ją prowadziłam na spowiedź.
-No
siostro.. Czas nas goni!
Złapał
mnie w pasie. Odskoczyłam jak oparzona.
-Łapy
z daleka! - krzyknęłam.
Ponownie
wykonał obrót oczami. Złapał mnie mimo moich sprzeciwów.
Poczułam jego moc. Rana na lecach zaczęła mnie palić. Upadłam na
kolana mimo silnych ramion Brata. Spazmatycznie oddychałam. Moja
dusza zaczęła się palić. Krew Abaddona obudziła się we mnie.
Zniecierpliwiony
Upadły wyciągnął ku mnie dłoń. Moja Siostra do mnie podbiegła.
Położyła mi dłoń na plecach.
-Spokojnie..
Weź wdech...
Przymknęłam
oczy. To tak okropnie bolało... Wiedziałam, że i tak umrę, ale w
duchu miałam nadzieje, że nie będzie tak bolało..
-Nic
mi nie jest.. - wstałam i wzięłam pod ramię Samuela.
Zadowolony
z siebie wytworzył chłodny wir wokoło nas. Jak zawsze przy podróży
do Piekła zaśmierdziało siarką. Pocieszyłam się myślą, że
jeszcze zobaczę Lucjana...
Dam ci radę :
OdpowiedzUsuń1. Połóż się wygodnie na łóżku
2.Przykryj kocykiem(mięciutkim)
3.Czekaj aż gorączka i ciśnienie ci spadnie
Wiesz jak mi przez ciebie ciśnienie podskoczyło ?!?!
Mam nadzieję, że Lucjan się ucieszy z jej przybycia ;)
OdpowiedzUsuń