niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział V Wymiana

Wzięłam się za pisanie i postaram się w każdą niedziele wrzucać rozdział :3
Przepraszam Em, która chciała mnie zabić za to co robię...
_________________________
__________

Ciemność mnie otaczała z każdej strony. Byłam skulona na jakiś twardym krześle. Nie wiedziałam gdzie jestem. Czuć było wilgoć i stęchliznę. Musiałam być w jakimś magazynie. Miałam związane ręce szorstkim sznurem. Czułam, że nadgarstki miałam całe we krwi. Nadal nie wiem co właściwie się stało. Pamiętam jak przez mgłę moment, kiedy Chris ciągnął mnie po jakimś dziwnym miejscu. Strasznie się bałam.. Zresztą teraz jest tak samo...
-Pudło – zaśmiał się ktoś złowieszczo męski głos.
-Ojcze... - zasyczał Christopher.
O.. OJCZE? Stali niedaleko. Sama nie wiem jak oni dawali radę w tych ciemnościach...
-Ciekawe kiedy się odezwą.. Myślę, że przyda im się Ivy... - powiedział nieznajomy z wesołością w głosie.
Zapadła głucha cisza. Usłyszałam kroki z góry. Ktoś biegł. Drzwi trzasnęły i już czułam jego obecność.
-Zgodzą się! - powiedział złowieszczo Bruce, który dopiero wszedł.
Głos prychnął.
-Tak bez żadnych sprzeciwów? Serio?
-A skąd Panie! Nie chcieli! Daiana tak się martwi o Ivy, że sama tu przyleci!
Panie? Miałam dziwne wrażenie, że mówią o mnie. Mówili na mnie różnie... Jenn, Jenie, Jena, Jens, Jenifi, Nifi.. Ale nigdy Ivy...
-To dobrze.. - powiedział słabo Chris.
-Hej! Nie smuć się! Wiesz, że masz się wyzbyć uczuć jeśli chcesz ją mieć!
Nic więcej nie usłyszałam... Cisza... Milczenie i dziwna pustka mnie przerażały.. Straciłam poczucie czasu...Nagle poczułam ,ze ktoś poruszył krzesłem na którym siedziałam. Wzdrygnęłam się.
-Ivy... Ivy... Ivy... zawsze byłaś taka silna... a teraz? Rwałaś się do walki! Teraz wyglądasz jak przestraszona mała dziewczynka... Słaba.. Bezbronna...
Zapaliło się światło nade mną. Stał przede mną mężczyzna , był wysoki i dobrze zbudowany. Miał kręcone czarne włosy i średniej długości zarost. Patrzył na mnie z rozbawieniem.
-Czego ode mnie chcesz?! - przerwałam mu.
-Ja? - zaśmiał się bezczelnie - Nic kochana...siostro -podkreślił to słowo - Tylko mój syn...
-Siostro? Kpisz sobie ze mnie?
-A no tak... biedny aniołek stracił pamięć... Co za szkoda... - wzruszył ramionami i zrobił zbolałą minę- Niestety muszę przerwać naszą pogawędkę... jestem umówiony... Zresztą ty też... - skinął w moją stronę - Zabrać ją...
Z za niego wyszli dwaj umięśnieni mężczyźni. Nie miałam okazji im się przyjrzeć bo złapali mnie z tyłu i przechylili krzesło na którym siedziałam. Zaczęli je ciągnąć.
-Zostawcie mnie! - warknęłam i zaczęłam kopać nogami, ale to ni nie dało.
Jeden westchnął. Poczułam jak igła wbija mi się w skórę.
-Co mi wstrzy... - nie dokończyłam.
Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Chciałam zachować świadomość. Walczyłam o nią. Poczułam jak moją twarz owija chłód. Byłam sparaliżowana. Rzucili mną jak lalką. Miałam wrażenie że coś mówią.. Wsłuchałam się w ich słowa.
-Nie mogę się doczekać jak zobaczą, że jeden z nich to zdrajca...`
-No tak... Podobno Książę ma małe przedstawienie.. Pokaże im, że jest jedną z nas..
Co? Zdrajca? Wśród nas..?

* * *

Siedziałem na końcu długiego stołu z ciemnego drewna. Włożyłem widelec do ust. Mięso było delikatne i kruche od razu rozpadło się pod naciskiem moich szczęk. Miało ostry posmak. Wyciągnąłem rękę i spojrzałem na zegarek. 12:00. Musiałem iść. Wstałem i poprawiłem marynarkę. Przeczesałem włosy ręką. Gotowy. Ruszyłem do wyjścia. Na parkingu czekało parę Upadłych. Stali przed czarną furgonetką. Słyszałem lekkie ruchy z bagażnika. Przewróciłem oczami.
-Naprawdę wsadziliście ją do tyłu?
Boruta posłał mi diabelski uśmieszek.
-Oczywiście, że tak!
Wsiedliśmy auta. Rokita zapalił samochód i ruszyliśmy. Patrzyłem na widok za oknem. Nie dziwiło mnie, że anioły myślały tyko o byciu człowiekiem. Życie w nieświadomości... Ciągle w ruchu... Ciągle bycie z rodziną... Może kiedyś uda nam się znaleźć spokój? Zanim się obejrzałem byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z pojazdu. Znajdowaliśmy się na parkingu przed starym kościołem. Zatrzasnąłem drzwi z impetem. Czułem rześkie powietrze.
-A jeśli nie przyjdzie? - podsunęła Amy.
-Przyjdzie – powiedziałem pewny siebie.
Usłyszałam jej ciche sapnięcie, ale to zignorowałem. Wziąłem wdech. Czyli to teraz miałem się z nią spotkać... Po prawie piętnastu latach szukania.. Anielica będzie moja... Oparłem się o auto. Zacząłem stukać palcami w maskę. Oślepiały mnie ciepłe promienie słońca. Czułem, że to będzie mój dzień. Czułem, że Tropicielka była zniecierpliwiona.
-Nie przyjdzie... Za bardzo się boi... - powiedziała z pogardą.
-Nie boje się... - usłyszałem słaby głos.
Spojrzałem w stronę skąd dochodził dźwięk. Za nami rósł wielki dąb, a w jego cieniu kryła się smukła dziewczyna. Spod jej czapki wystawały blond włosy. Poczułem, że w oczach zbierają mi się łzy. Moja Anielica tu jest...

* * *

Opierałam się o stare drzewo. Poprawiłam czapkę. Czułam spojrzenia Upadłych. Nie miałam pojęcia co mieli zamiar ze mną zrobić. Stałam pod nieszczęsną rośliną... Bezbronna...
-Jestem... Uwolnijcie Jen.. - powiedziałam z pewnością w głosie.
Miałam wielką nadzieję, że nie wyczują mojego przerażenia. Bruce się złowieszczo uśmiechnął. Otworzył bagażnik samochodu o ciemnych szybach. Wyciągnął z niego związaną i nieprzytomną Jenifer. Pomachał jej dłonią przed twarzą, a ta... jakby obudziła się ze snu.
-Uwolnijcie ją, a pójdę z wami – w moim głosie nie było słychać sprzeciwu.
Upadły popchnął dziewczynę. Ruszyła w moim kierunku. Spojrzałyśmy sobie w oczy. Było w nich złość i przerażenie.
-Nie zrobisz tego... - jęknęła cicho.
-Zrobię.. - i ruszyłam w ich stronę.
Stanęłam przed Chrisem. Uśmiechał się jakby marzył o naszym spotkaniu. Patrzył mi głęboko w oczy. Świeciło się w nich coś na kształt... Coś trzasnęło. Odwróciłam się. Stali tam moi przyjaciele.
-Odejdź od niej potworze! - ryknął Tommy.
Przymknęłam oczy. Jak mogłam być tak głupia i myśleć, że nie będą mnie śledzić? Mieli w dłoniach wielkie miecze. Dawały niesamowite wrażenie. Wyglądali na silnych i pewnych wygranej. Jednak gloria nie trwała długo, diabły rozbroiły ich w are sekund i zaczęli przytrzymywać ich. Poczułam ciężką dłoń Lucjana na ramieniu. Lucjana..? Zamrugałam... Jedna część krzyczała „To jest Chris!”... inna.. jakby dotąd cicha mówiła szeptem.. „ Lucjan...” Nagle poczułam, że nie mam kontroli nad własnym ciałem. Opadłam jakby w tył mojej głowy. To nie ja mrugałam... „Przepraszam... Daj mi chwilę.. Zaraz Cię oddam...” - powiedział słaby głos. Nie walczyłam. Moje ciało się znów przemieniło. Teraz to ona kontrolowała naszym ciałem. Skąd to wiedziałam? Chyba to jednak ona myślała za mnie...

* * *

Spojrzałam na ukochanego.
-Lucjan.. - powiedziałam to ze łzami w oczach.
-Daiana? - spytał z niedowierzaniem – Czy ty... ją opętałaś...?
Wzdrygnęłam się.
-Pozwoliła mi...
Zaczął podchodzić bliżej mnie.
-Nie dotykaj jej! - ryknął z mocą Michael lub jak kto wolał Tommy.
Oni byli w swoich postaciach. Chyba zmienili się, gdy ja opętałam dziewczynę. Lucjan nie zwrócił uwagi na jego groźbę. Chwycił moją szczękę pewnie swoimi mocnymi dłońmi. Z uwielbieniem w oczach patrzył na mnie.
-NIE! -wrzasnął anioł.
Mój kochany złożył mi pocałunek na moich spierzchniętych wargach. Jego własne były spragnione i zachłanne. Odpłynęłam. Siedząc w Elizabeth wciąż za nim tęskniłam. Teraz musiałam go zniszczyć... Nie mogłam tego zrobić. Oddałam się pocałunkowi. Wiedziałam, że moi przyjaciele już nimi nie będą... W końcu wrócił mi rozum. Byliśmy przy ludziach i...
-Lucjan... - powtórzyłam rozmarzona odrywając się od niego.
Położyłam mu dłoń na torsie. Sama nie wiem kiedy on mnie objął w pasie.
-Tak Aniele? - spytał sennie.
-Nie.. -powiedziałam odsuwając się od niego.
Obudził się. Zamrugał zdezorientowany. Wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Daiano?
Przymknęłam oczy.
-Oni mają po prostu inną formę.. - wskazałam na Odmieńców – Ja przejęłam jej ciało. To jej życie... Nie mogę jej tego robić... Wiesz jak cię kocham... Ale.. Zapomnij... Odejdź... Znajdź inną... Ja będę żyć w niej... Potem, gdy ona umrze z dala od tych dziwnych boskich światów, ja nie pożyje dłygo... Wiesz o tym dobrze... Nie bądź masochistą.. Umrę.. Nie długo..
Odwróciłam się. Chciałam stamtąd uciec.
-Ukarzcie się – szepnęłam w stronę aniołów.
Już nie były to ich słabe imitacje.. Zaświecili się. Pamiętali wszystko. Klara wpatrywała się we mnie.
-DAIANO! NIE MÓW TAK! PRZEŻYJESZ! - płakała młoda.
Kuło mnie w piersi.
-Nie odchodź... wymyślimy coś.. - ciągnął mój kochany – zamieszkamy na Ziemi... Gdzie chcesz..
-Lucjan – przerwałam mu – nie mogę zabierać życia Elizabeth...
Spojrzałam na niego. Wyglądał na bezradnego i słabego.
-Aniele... - jęknął.
-Znajdź inną... UMIERAM! Mam ci to przeliterować?! UMIERAM!!! UMRĘ ZA 50-60 lat! I Albo będę przy tym utrzymywać życie człowieka i będę z nią jednością, albo będę błąkać się po świecie bez nikogo... Uwierz mi, że wolę to pierwsze! CHCĘ BYĆ Z TOBĄ! ALE UMIERAM! LUCJANIE! JA UMRĘ! - wykrzyczałam mu wszystko.
Łzy leciały mi ciurkiem. Czułam, że moi przyjaciele są zdziwieni.
-Daiano...
-Nie. Zostaw tą kobietę w spokoju. - rozkazałam mu pewnie – A mnie... Już nie zobaczysz... Więc znajdź inną... - spojrzałam mu prosto w oczy – Kocham Cię...
-NIE! - krzyknął.
Jednak ja już oddałam ciało właścicielce.

* * *

Rzuciłem się w stronę Anielicy. Jednak kiedy tylko mrugnąłem stała tam jej mizerną ludzką postać. Nie wierzyłem, że to zrobiła... Jak mogła mnie tak zostawić. Dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdumienia. Anioły się uwolniły. Upadli chcieli ich zaatakować i pozabijać, ale podniosłem rękę. Zatrzymałem ich.
-Ja też ją kocham... Ale umiem ją puścić wolno.. - powiedział z mocą Michael.
Spojrzałem mu wściekle w oczy. Anioły zaświeciły się i uniosły w górę. Byli wstrząśnięci. Nic nie mogli więcej zrobić. Złapałem Elizabeth za ramiona.
-Zapomnij o nich, o mnie i o całym ty świecie..
I odepchnąłem ją. Odwróciła się i zaczęła iść. Poczułem, że mięknę. Odesłałem moją jedyną prawdziwą miłość w świat bo tak chciała..
-Haha! Widzę, że mnie ominęła niezła scena! - parsknął mój ojciec, który pojawił się znikąd.
-Zamknij się... - warknąłem
-Oj już nie denerwuj się Synu... Odzyskasz ją..
Spojrzałem tęsknie w stronę dziewczyny.

-Wątpię...

3 komentarze:

  1. Komentuję , bo Liw mówi, że jej smutno ;_______________; <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. What the hell ?
    Przez ciebie nie jestem Happy

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja… ty… moje gruzy legły w życiu… ;-;

    OdpowiedzUsuń