sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział I "Nie ma czegoś takiego jak spokój.. zawsze jest jakiś haczyk..."

Rozdziałek dedykowany Em<3 Ona shipuje Daianę z Samuelem xD
I jeszcze.. Nie dziwi was, że napisałam coś o Piekle o 3 rano? O.O
Liw ma układy z SZATANEM XD
_______________________________________
_________

Zaczęłam się ubierać. Nałożyłam na siebie długą do kostek sukienkę. Pasy zwiewnych materiałów miałam przywiązane do nadgarstków. Włosy tradycyjnie spięłam w luźnego koka. Na nogi wciągnęłam śnieżne baleriny. Odwróciłam się, aby wyjść z pomieszczenia. Jednak tuż za mną stał Lucjan, na którego oczywiście wpadłam. Niezdarny Upadły Anioł... Istnieją takie? Jest jeden. Ja. Zaśmialiśmy się, a on przyciągnął mnie do siebie. Nasze wargi się złączyły, a ja nie mogłam uwierzyć... Ile minęło od kiedy żyłam w niebie? Dwa lata? Ech.. Niebo.. piękna sprawa... Ale czy dorównuje pięknu bycia z najbardziej ukochaną osobą...? Nie sądzę... Zaczynam mówić jak prawdziwy człowiek.. Odsunęłam się delikatnie od Upadłego. Wzięłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.

* * *

Tron Piekieł to najwygodniejszy mebel na świecie. Siedzenie na nim oczywiście jest długą niekończącą się męczarnią... przynajmniej to wygodne krzesło.. Owszem.. sala tronowa była wilka, przestronna i niesamowita... Jednak spędzając niej dzień w dzień, już nie jest takie fajne.. Cóż.. gówniana rola Króla Piekieł! Gdybym się na to nie zgodził pewnie siedział bym w jakimś barze trzymając śmiertelniczkę na kolanach...Odegnałem te myśli. Wczorajszy wieczór.. cóż.. niezbyt wiele pamiętam, ale parę moich zastępców powiedziało mi parę ciekawych szczegółów... Mój Syn wyszedł z Anielicą przed czasem z imprezy? Czy to nie jednoznaczne? Znowu wydrapywałem obraz na podpórce od łokcie, gdy wielkie drzwi się otworzyły. Podniosłem wzrok zaciekawiony kogo tym razem ujrzę. Wszedł mój głupi potomek z Daianą. Wyprostowałem się.
-Witajcie kochani! - zawołałem przez cały hol.
Upadły dygnął lekko, ale ona wciąż stała niewzruszona na równych nogach, patrząc na mnie jak na idiotę. Uwielbiałem ją taką. Zadziorna, uparta i.. wierna. Tak... takie słowa właśnie określały Trzecią. Wstałem.
-A więc.. zaplanowałem wam dzisiejszy dzień! - powiedziałem zadowolony.
-Och.. - Lucyfer wyglądał na zaskoczonego – Niestety mamy..
Machnąłem ręką.
-Można przełożyć to na jutro! Co? Nie poświęcisz godzinki dla ojca?
-Jak sobie życzysz..
-A więc! Lucjanie... Ty idziesz na przymiarkę garnituru z Rokitą, a ja wraz z twoją narzeczoną.. pospacerujemy..
Zza kolumny wyszedł mój sługa, Rokita. Razem z moim Synem wyszli z komnaty.
-Opuścić salę.. - rozkazałem podwładnym.
Przybliżyłem się do pięknej Anielicy.
-Mamy wiele spraw do omówienia...
Przełknęła głośno ślinę. Kiedy się boi.. wygląda jeszcze bardziej pociągająco.

* * *

Skrzyżowałam ręce na piersi. Czego on chciał? Podszedł do mnie bliżej.
-Upadłaś... - nie brzmiało jak pytanie.
-A co cię to..?
-Nic.. - przerwał mi – Chodzi mi o to.. Pamiętasz jak opowiadałem ci o tym, że Lucjan.. To nie jedyny członek rodziny królewskiej, który cię kocha?
Przymknęłam oczy.
-Samuelu.. ja też cię kocham... Jesteś moim bratem.. a Bóg nas uczył...
Uderzył pięścią w filar. Zatrząsł się.
-WIEM.. Czego uczył nas Bój... I wiem, że mnie kochasz jak starszego brata... Niczego nie rozumiesz prawda?
-Skoro nie rozumiem.. - syknęłam -to może łaskawie mnie oświecisz?
Zaśmiał się. Ni to ze zdenerwowania, ni to z rozpaczy.
-Lucjan to gówniarz! Nie wychowa dobrze dziecka...
Serce mi przyśpieszyło. Skąd..?
-Co powiedziałeś?
Przewrócił oczami.
-Nie udawaj głupiej Trzy... Dobrze wiesz, że masz w sobie małego anioła...
Przełknęłam ślinę.
-I wiesz... że ono nie może się narodzić... Ale nie wiesz o znaczącym szczególe...
-Jakim to niby...?
Posłał mi smutny uśmiech. Czyżby Szatan... się martwił?
-Nie pamiętasz jak dostałaś krwią Abaddona w plecy?
Wzdrygałam się. Ciężko było zapomnieć... Ból ciągle mi towarzyszył.
-Teraz twoja dusza łapczywie leczy się o duszyczkę twojej córki... Jeśli tylko ona się urodzi, umrze, poronisz.. Cokolwiek.. co sprawi, że dziecko nie będzie w twym łonie... sprawi to też, że umrzesz. Rozumiesz? - złapał mnie za ramiona.
-Mówisz mi... że mam 9 miesięcy życia? A potem po prostu....
-Nie zamierzałaś jej zabić? A może jesteś egoistką?
Westchnęłam. Miał racje... nigdy bym się nie odważyła zabić dziecka... w szczególności mojego...
-Proponuje ci układ...
-Pakt z Diabłem? Kolejny? Chyba podziękuje...
Cofnęłam się. Samuel znikł. Nagle ktoś, oczywiście on, złapał mnie od tyłu.
-Powiedz mi.. „Aniele”... Tak na ciebie mówi? Na prawdę uwierzyłaś w gatkę o garniturach..?
Cco.? Czy... On chciał zabić własnego syna? Jak... Próbowałam się wyrwać oprawcy, jednak jego uścisk był silniejszy. Zaczął mnie całować, od szyi szedł w górę.
-PUSZCZAJ! - ryknęłam.
Rozłożyłam krucze skrzydła i starałam się uwolnić, poprzez swoją nową, mroczną moc. Jednak on był alfą Piekieł. Zdecydowanie szatan jest silniejszy... Przygniótł mnie do ściany ciemną mgłą. Podszedł bliżej.
-Przyzwyczaisz się..
Ponownie jego wargi dotknęły mojej skóry. Chciałam wierzgać, uciec, odwrócić się.... ale moje ciało było przyszpilone do kolumny. Rozwarł moje wargi. Całował natarczywie.. jakby.. cóż.. nachalnie.. nie jak Lucjan.. delikatnie i z czułością.. Jak mogłam się stąd wyrwać...? Drzwi huknęły.
-Co do...? - zaczął mój brat, ale nie skończył.
W drzwiach stał mój ukochany. Chciałam odetchnąć.. ale mox diabła na to mi nie pozwalała. Miał wściekła minę. Złote oczy płonęły nienawiścią.
-ODSUŃ SIĘ OD NIEJ...!
Ojciec posłał synu łobuzerski uśmiech.
-Może najpierw się jej spytaj o zdanie..?
Kiwnął palcem. Moje ciało podleciało do Króla Podziemi. Przybliżył się.
-Jeśli będziesz chciała do niego wrócić.. -szepnął mi do ucha – To wiedz, że równa się to z ujawnieniem twojego daru od Boga...
Wstrzymałam oddech. Wypuścił mnie ze złowrogich objęć. Co miałam zrobić? Udać się do Lucyfera i pokazać mojej tajemnicy światło dzienne, czy zostać z Szatanem i zranić tego jedynego?
„Miłość jest ślepa..” powiedział jakiś mądry śmiertelnik. Może to właśnie musiałam zrobić, aby się przełamać? Zamknęłam oczy. Zrobiłam krok do przodu. Wpadłam w znajome dłonie i ciepły tors.
-Lucjanie... jest coś o czym musisz się dowiedzieć... - wysapałam.
-Twoja anielica nosi w swym łonie potwora, który zniszczy Niebo, Piekło i Cały Świat.. - wtrącił Samuel.
-CO? - spojrzał w moje oczy zdezorientowany.
Kiwnęłam głową. Łzy zalewały mi widok.
-Będziesz ojcem...
Szatan rozłożył ręce. Czemu Lucjan jakoś tego nie skomentuje? Jest zły, przerażony, szczęśliwy..? Czy ktoś może mi w końcu powiedzieć?! Czemu nie może mi czegoś powiedzieć?
-Dobrze wiesz chłopcze... że nie ma czegoś takiego jak spokój.. zawsze jest jakiś haczyk...
-A tym tu jest...? - zaczął Lucjan
Mój Brat strzyknął kostkami w dłoniach.

-Śmierć na wieki wieków Daiany...

9 komentarzy:

  1. Zobaczysz, nie dożyjesz śmierci Daiany, jeśli Lucjan nie będzie się cieszył z dziecka XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah kochanie... Bawdy nie wiesz jak wszystjo sie potoczy :') nieświadomi czytelnicy...

      Usuń
  2. A nagle wbiega tęczowy jednorożec na tęczy Daiana i Lucjan stają się aniołkami a Szatan rzyga tęczą (poker face) :-0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczynam na parawde nad dodaniem jednorożca xD
      Tak tylko dla Ciebie XD

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeej daiana może umrzeć owszem jest fajna i ją lubię ale niech se umiera XD Ale jeśli zabijesz jej dziecko lub jeśli Lucuś się nim nie zaopiekuję lub jeśli zostawi Daiane w ciąży to licz się z tym, że przyjadę do Gdyni i cię znajdę, a jak cię znajdę o potraktuję toporem :) Ewentualnie siekierą lub sztyletem dam ci możliwość wyboru :D Btw. mogłabyś tam wprowadzić coś kiczowatego :P Tak...dla kontrastu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, my wiemy gdzie mieszkasz....................

      Usuń
    2. Nie mogę opisać co się stanie... ale w skrócie.. szykujcie siekiery ;-;

      Usuń
    3. Liwuś pamiętaj, m wiemy gdzie mieszkasz także naszykuj sobie jakiś schron jesli chcesz pożyć dłużej niż da miesiące :*

      Usuń