Kochani.. To jest rozdział na zakończenie II Sezonu... Ten który miał być.. ale no cóż..
Wiecie jak wyszło ;-; 1 z 4 które mam wstawić do jutra..
________________________________________________________
_____________________
„Obudziło mnie światło sztucznego
słońca. Nie chciałam otwierać oczu... Ostatnia noc.. cóż...
Była niesamowita... A ja? Upadłam. Mimo to.. było warto..
Chciałam się przytulić to mojego ukochanego. Nie wyczułam go
jednak ręką. Otworzyłam przerażona oczy. Nie było go. Owinęłam
kołdrą moje nagie ciało i wstałam. Ruszyłam do mosiężnych
wrót. Nacisnęłam na klamkę... Zamknięte. Cofnęłam się
przerażona. Co..? Jak to? Lucjan.. on.. on mnie wykorzystał.. Nie
wierzę w to.. Łzy zaczęły mi lecieć nieustającym potokiem. Jak
mógł? Ja.. upadłam dla kompletnego dupka... Chciałam stąd uciec.
Obróciłam się, już chciałam otworzyć portal i nawet odziana
tylko w czarną kołdrę, otworzyć portal i znaleźć się daleko od
Podziemia. Wpadłam na mężczyznę. Cholera.. Podniosłam wzrok. To
nie był Lucyfer... Gabriel.
-Co ty tu robisz? Anioły nie mogą
przebywać w Piekle..
Uśmiechnął się do mnie ciepło.
Głębokie granatowe oczy oraz złoto-brązowe loki sprawiały, że
wyglądał jak prawdziwy anioł. Poprawiłam kołdrę pod pachami.
-Upadłaś...
-I co? - powiedziałam nadal zalewając
się łzami – dlatego przyleciałeś,a by mnie skarcić? Za późno..
Już wiem, że..
-Daiano.. - wyprostował się i
spochmurniał.
Zamknęłam buzie i spojrzałam na
niego przepraszająco.
-Ja..
-Nie przepraszaj... Dasz nowe życie,
które może nas uratować...
Zatrzepotałam rzęsami
zdezorientowana.
-Słucham?
-Skup się Upadła Serafino... Kilka
tysięcy lat temu przyszedłem zwiastować Maryi o jej Świętym
Synu.. Teraz przychodzę do ciebie i mówię ci kochana... To dziecko
uratuje cały świat albo obróci nas w popiół.. Naprawdę będziesz
musiała się wysilić by w Piekle nie wyrosło na złą istotę..
Inaczej.. - podał mi rękę.
Złapałam ją. Przed oczami stanęła
mi straszna wizja. Świat. Nie tylko ten ludzki... Niebo.. Piekło..
Wszystko płonęło. Ruiny.. Trupy. A
na ciele Ivy stała dziewczyna. Wyglądała jak ja, ale miała złote
oczy i czarne włosy. Za tą niską osóbką stałam ja. Puścił
mnie. Wróciłam do normalnego świata. Wciągnęłam łapczywie
powietrze. Życie wszystkich leży.. w moim brzuchu. Odruchowo
objęłam się w pasie.
-No właśnie.. To że ona nas nie
zniszczy to jedna miliardowa szansy...
-A nie 1:1?
Potrząsnął głową.
-Nie.. przykro mi.. to twoja
decyzja...
-Poczekaj!
Ale już go nie było. To twoja
decyzja.. „ - podniosłam się od razu na równe nogi. To był
sen... Zaczęłam spazmatycznie oddychać. To był sen... Jedną
dłonią złapałam się za czoło. Idiotko.. Anioły nie mają
snów.. Ewentualnie... Wizje. Kurde. To nie był sen. Jestem.. Znaczy
będę matką.. Ja! Jak mogłabym.. Drzwi huknęły o ścianę.
Przeniosłam tam wzrok. Na progu stał uśmiechnięty Syn Szatana.
Trzymał w ręku.. tacę?
-Witaj Aniele.. - powiedział
naładowany energią.
Podszedł do mnie, położył drewnianą
rzecz na kolanach i sprzedał mi szybkiego całusa. Złapałam się w
miejsce, gdzie jego wargi dotknęły mojej skóry. Przede mną stało
śniadanie.
-Ojej.. - szczerze? Nie wiedziałam co
miałam powiedzieć – strasznie ci dziękuje...
Zaśmiał się i usiadł na krańcu
łóżka. Stał się taki.. inny... W zestawie śniadaniowym znalazł
się sok z wyciskanych pomarańczy, kanapka z czekoladą i kawa.
-Sam to zrobiłeś? Bez służby?
Kiwnął głową. Zrobiło mi się
ciepło koło serca. Naprawdę się postarał... Pocałowałam go
namiętnie, łapiąc za podbródek.
-Jeśli za śniadanie tak mi
dziękujesz... to chyba będę je robił częściej..
Zachichotałam. Zapowiadał się
cudowny dzień. Miałam zamiar udawać szczęśliwą, ale w głębi
myślałam. Jedna miliardowa? Mogłam zrobić tylko jedno. Musiałam
zabić moje nienarodzone dziecko.
ZABIĆ !? ;_;
OdpowiedzUsuńTak,zabić,nie wiem co ona planuje ;__;
Usuń