Moja zdobycz *^*
niedziela, 22 czerwca 2014
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Nikt nie widział, nikt nie czytał xD
Tag bardzo.. Muszę spytać się was czy podoba się wam ten moment.. Jeśli tak to umieszczę go w
rozdziale ;3 Jakby się ktoś nie skapnął opowiada Samuel *^*
____________________________________
______________
Czego
można się spodziewać po moim synu? Jaki on przewidywalny... Gdy
tylko wrócił wyzwał mnie na pojedynek na śmierć i życie.. Nie
no okey... Bardziej zaciekawiło mnie, że towarzyszyła mu moja
siostra... Chłopak ma dar.. Przez wieki próbowałem zachęcić
Serafiny do upadku, ale się stawiały. Lucjan był dwa Dwa razy w Niebie
i dwukrotnie przyprowadził ze sobą którąś z moich sióstr.
Zdolniacha...
Wyznaczyłem
Rokitę do przygotowania pola bitwy. Jak zwykle przyjął rozkaz bez
mrugnięcia okiem. W ciągu paru godzin zdołał ogrodzić płotkam
plac, na którym pierwszy raz odeszła od nas Daiana. Bitwa miała
się odbyć dopiero za parę godzin, więc miałem jeszcze trochę
czasu dla siebie.
Spacerowałem
po ziemskim cmentarzu. Tylu ludzi umierało w młodym wieku..
Przerażające... To chyba jakaś idiotyczna tradycja, że Upadli
tworzyli groby swoim zmarłym. Ponieważ jako anioły nosimy tylko
imiona, nazywaliśmy przyjaciół na nagrobkach „Smith”. Może i
faktycznie jest głupia, ale jednak pozwala nam na jakby...
porozmawianiu samym ze sobą nad grobem ukochanej osoby.
W
ludzkim świecie panowała noc. Czarny żwir skrzypiał pod naciskiem
moich stóp. Wysokie drzewa odgradzające świat od cmentarza cicho
szumiały, jakby dzieliły się sekretami. Do mych uszu dochodziło
cykanie świerszczy. Jednak cuda natury nie przyciągały mojej
uwagii... Interesowało mnie niebo. W nocy zamieniało się w coś
niesamowitego. Gwiazdy, przypominające małe diody rozjaśniały
nicość. Czasami do tego stopnia, że kruczy kolor nieboskłony
zmieniał barwę do granatu. Tu, na obrzeżach Los Angeles, z dala od
miastowego „smoka” można nawet było dostrzec fioletowe
odcienie drogi mlecznej. Sam nie wiem co mnie w tym pasjonowało...
Jednak jakaś magiczna siła, niezrozumiała dla nikogo, kazała mi
wpatrywać się w niebo.
Zatrzymałem
się. Dotarłem do mojego celu. Stałem przed grobem, którego napis
głosił: „Ariel Smith. Żona, matka, siostra. Na zawsze w naszej
pamięci. Zm.” i tu data była zamazana. Osobiście starłem ten
okrutny napis z nagrobka żony. Jej anielskie imię brzmiało Aariel,
ale uwielbiałem mówić do niej ludzkim odpowiednikiem tego świętego
imienia.
-Ariel...
- powiedziałem łamiącym się głosem. - Co ja mam zrobić...?
Kucnąłem
przy kamiennej płycie i położyłem na niej dłoń. Światło
księżyca odbijało się w niej. Od kamienia było chłodem.
-Co
ja narobiłem... - jęknąłem.
Łzy
ciekły mi z oczu i opadały na ziemie.
-Co
mam zrobić? - krzyknąłem z frustracją w niebo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)