Rozdziałek dedykowany Em<3 Ona shipuje Daianę z Samuelem xD
I jeszcze.. Nie dziwi was, że napisałam coś o Piekle o 3 rano? O.O
Liw ma układy z SZATANEM XD
_______________________________________
_________
Zaczęłam się ubierać. Nałożyłam
na siebie długą do kostek sukienkę. Pasy zwiewnych materiałów
miałam przywiązane do nadgarstków. Włosy tradycyjnie spięłam w
luźnego koka. Na nogi wciągnęłam śnieżne baleriny. Odwróciłam
się, aby wyjść z pomieszczenia. Jednak tuż za mną stał Lucjan,
na którego oczywiście wpadłam. Niezdarny Upadły Anioł...
Istnieją takie? Jest jeden. Ja. Zaśmialiśmy się, a on przyciągnął
mnie do siebie. Nasze wargi się złączyły, a ja nie mogłam
uwierzyć... Ile minęło od kiedy żyłam w niebie? Dwa lata? Ech..
Niebo.. piękna sprawa... Ale czy dorównuje pięknu bycia z
najbardziej ukochaną osobą...? Nie sądzę... Zaczynam mówić jak
prawdziwy człowiek.. Odsunęłam się delikatnie od Upadłego.
Wzięłam go za rękę i wyszliśmy z pokoju.
* * *
Tron Piekieł to
najwygodniejszy mebel na świecie. Siedzenie na nim oczywiście jest
długą niekończącą się męczarnią... przynajmniej to wygodne
krzesło.. Owszem.. sala tronowa była wilka, przestronna i
niesamowita... Jednak spędzając niej dzień w dzień, już nie jest
takie fajne.. Cóż.. gówniana rola Króla Piekieł! Gdybym się na
to nie zgodził pewnie siedział bym w jakimś barze trzymając
śmiertelniczkę na kolanach...Odegnałem te myśli. Wczorajszy
wieczór.. cóż.. niezbyt wiele pamiętam, ale parę moich zastępców
powiedziało mi parę ciekawych szczegółów... Mój Syn wyszedł z
Anielicą przed czasem z imprezy? Czy to nie jednoznaczne? Znowu
wydrapywałem obraz na podpórce od łokcie, gdy wielkie drzwi się
otworzyły. Podniosłem wzrok zaciekawiony kogo tym razem ujrzę.
Wszedł mój głupi potomek z Daianą. Wyprostowałem się.
-Witajcie kochani! -
zawołałem przez cały hol.
Upadły dygnął lekko,
ale ona wciąż stała niewzruszona na równych nogach, patrząc na
mnie jak na idiotę. Uwielbiałem ją taką. Zadziorna, uparta i..
wierna. Tak... takie słowa właśnie określały Trzecią. Wstałem.
-A więc.. zaplanowałem
wam dzisiejszy dzień! - powiedziałem zadowolony.
-Och.. - Lucyfer
wyglądał na zaskoczonego – Niestety mamy..
Machnąłem ręką.
-Można przełożyć to
na jutro! Co? Nie poświęcisz godzinki dla ojca?
-Jak sobie życzysz..
-A więc! Lucjanie... Ty
idziesz na przymiarkę garnituru z Rokitą, a ja wraz z twoją
narzeczoną.. pospacerujemy..
Zza kolumny wyszedł mój
sługa, Rokita. Razem z moim Synem wyszli z komnaty.
-Opuścić salę.. -
rozkazałem podwładnym.
Przybliżyłem się do
pięknej Anielicy.
-Mamy wiele spraw do
omówienia...
Przełknęła głośno
ślinę. Kiedy się boi.. wygląda jeszcze bardziej pociągająco.
* * *
Skrzyżowałam ręce na
piersi. Czego on chciał? Podszedł do mnie bliżej.
-Upadłaś... - nie
brzmiało jak pytanie.
-A co cię to..?
-Nic.. - przerwał mi –
Chodzi mi o to.. Pamiętasz jak opowiadałem ci o tym, że Lucjan..
To nie jedyny członek rodziny królewskiej, który cię kocha?
Przymknęłam oczy.
-Samuelu.. ja też cię
kocham... Jesteś moim bratem.. a Bóg nas uczył...
Uderzył pięścią w
filar. Zatrząsł się.
-WIEM.. Czego uczył nas
Bój... I wiem, że mnie kochasz jak starszego brata... Niczego nie
rozumiesz prawda?
-Skoro nie rozumiem.. -
syknęłam -to może łaskawie mnie oświecisz?
Zaśmiał się. Ni to ze
zdenerwowania, ni to z rozpaczy.
-Lucjan to gówniarz!
Nie wychowa dobrze dziecka...
Serce mi przyśpieszyło.
Skąd..?
-Co powiedziałeś?
Przewrócił oczami.
-Nie udawaj głupiej
Trzy... Dobrze wiesz, że masz w sobie małego anioła...
Przełknęłam ślinę.
-I wiesz... że ono nie
może się narodzić... Ale nie wiesz o znaczącym szczególe...
-Jakim to niby...?
Posłał mi smutny
uśmiech. Czyżby Szatan... się martwił?
-Nie pamiętasz jak
dostałaś krwią Abaddona w plecy?
Wzdrygałam się. Ciężko
było zapomnieć... Ból ciągle mi towarzyszył.
-Teraz twoja dusza
łapczywie leczy się o duszyczkę twojej córki... Jeśli tylko ona
się urodzi, umrze, poronisz.. Cokolwiek.. co sprawi, że dziecko nie
będzie w twym łonie... sprawi to też, że umrzesz. Rozumiesz? -
złapał mnie za ramiona.
-Mówisz mi... że mam 9
miesięcy życia? A potem po prostu....
-Nie zamierzałaś jej
zabić? A może jesteś egoistką?
Westchnęłam. Miał
racje... nigdy bym się nie odważyła zabić dziecka... w
szczególności mojego...
-Proponuje ci układ...
-Pakt z Diabłem?
Kolejny? Chyba podziękuje...
Cofnęłam się. Samuel
znikł. Nagle ktoś, oczywiście on, złapał mnie od tyłu.
-Powiedz mi..
„Aniele”... Tak na ciebie mówi? Na prawdę uwierzyłaś w gatkę
o garniturach..?
Cco.? Czy... On chciał
zabić własnego syna? Jak... Próbowałam się wyrwać oprawcy,
jednak jego uścisk był silniejszy. Zaczął mnie całować, od szyi
szedł w górę.
-PUSZCZAJ! - ryknęłam.
Rozłożyłam krucze
skrzydła i starałam się uwolnić, poprzez swoją nową, mroczną
moc. Jednak on był alfą Piekieł. Zdecydowanie szatan jest
silniejszy... Przygniótł mnie do ściany ciemną mgłą. Podszedł
bliżej.
-Przyzwyczaisz się..
Ponownie jego wargi
dotknęły mojej skóry. Chciałam wierzgać, uciec, odwrócić
się.... ale moje ciało było przyszpilone do kolumny. Rozwarł moje
wargi. Całował natarczywie.. jakby.. cóż.. nachalnie.. nie jak
Lucjan.. delikatnie i z czułością.. Jak mogłam się stąd
wyrwać...? Drzwi huknęły.
-Co do...? - zaczął
mój brat, ale nie skończył.
W drzwiach stał mój
ukochany. Chciałam odetchnąć.. ale mox diabła na to mi nie
pozwalała. Miał wściekła minę. Złote oczy płonęły
nienawiścią.
-ODSUŃ SIĘ OD NIEJ...!
Ojciec posłał synu
łobuzerski uśmiech.
-Może najpierw się jej
spytaj o zdanie..?
Kiwnął palcem. Moje
ciało podleciało do Króla Podziemi. Przybliżył się.
-Jeśli będziesz
chciała do niego wrócić.. -szepnął mi do ucha – To wiedz, że
równa się to z ujawnieniem twojego daru od Boga...
Wstrzymałam oddech.
Wypuścił mnie ze złowrogich objęć. Co miałam zrobić? Udać
się do Lucyfera i pokazać mojej tajemnicy światło dzienne, czy
zostać z Szatanem i zranić tego jedynego?
„Miłość jest
ślepa..” powiedział jakiś mądry śmiertelnik. Może to właśnie
musiałam zrobić, aby się przełamać? Zamknęłam oczy. Zrobiłam
krok do przodu. Wpadłam w znajome dłonie i ciepły tors.
-Lucjanie... jest coś o
czym musisz się dowiedzieć... - wysapałam.
-Twoja anielica nosi w
swym łonie potwora, który zniszczy Niebo, Piekło i Cały Świat..
- wtrącił Samuel.
-CO? - spojrzał w moje
oczy zdezorientowany.
Kiwnęłam głową. Łzy
zalewały mi widok.
-Będziesz ojcem...
Szatan rozłożył ręce.
Czemu Lucjan jakoś tego nie skomentuje? Jest zły, przerażony,
szczęśliwy..? Czy ktoś może mi w końcu powiedzieć?! Czemu nie
może mi czegoś powiedzieć?
-Dobrze wiesz
chłopcze... że nie ma czegoś takiego jak spokój.. zawsze jest
jakiś haczyk...
-A tym tu jest...? -
zaczął Lucjan
Mój Brat strzyknął
kostkami w dłoniach.
-Śmierć na wieki
wieków Daiany...